Konkurs „Wpadka”

napisał/a: Redakcja2 2008-04-08 12:54
Konkurs "Wpadka" rozwiązany!!!

Jury miało ciężki wybór, ponieważ wszystkie nadesłane propozycje były bardzo ciekawe i śmieszne, dlatego wszystkim gratulujemy zabawnych wpadek. Niestety musieliśmy wybrać tylko 5.

Oto wygrani w konkursie:

1. magdageo
2. bojan21
3. mysha
4. dzo83
5. agata68

Gratulujemy!!!
Redakcja wyśle informacje o wygranej na prywatne skrzynki na forum, z prośbą o podanie danych adresowych.


Mamy dla Was 5 książek „Wpadka” Nicka Hornby’ego.

Oto zadanie konkursowe:
Każdemu z Nas zdarzają się w życiu jakieś wpadki, niekoniecznie takie jak bohaterowi naszej książki:)
Napisz na forum, jaką przysłowiową „wpadkę”, bądź gafę popełniłaś/popełniłeś. Najlepsze propozycje zostaną ocenione przez Konkursowe Jury.

Dowiedz się więcej o nagrodzie, kliknij TU

Zasady konkursu:
1. Konkurs „Wpadka” zostanie przeprowadzony na forum serwisu polki.pl w terminie od 08.04.08 – 18.04.08 r.
2. Nadesłane propozycje będą oceniane przez konkursowe jury, złożone z Redakcji serwisu www.polki.pl
3. Nagrody – książki „Wpadka” Nicka Hornby’ego trafią do 5 osób, których propozycje będą najciekawsze.
4. Jury podejmie decyzję dotyczącą zwycięzców 21 kwietnia i prześle informacje do osób nagrodzonych na ich prywatne skrzynki na forum, z prośbą o podanie danych kontaktowych.
5. Prawa autorskie majątkowe do tekstów nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora tekstów zgodnie z niniejszym Regulaminem.
6. Dane do odbioru nagrody należy wysłać najpóźniej do 31 maja 2008 r. W przypadku przekroczenia tego terminu nagrody przepadają!
napisał/a: sampo21 2008-04-08 14:41
Każdy z Nas popełnił w życiu jakieś gafy... Przypominam sobie jedną za czasów liceum. Konkretnie tuż po zdaniu maturki.
Poszliśmy na koncert ze znajomymi, brakowało tylko mojej najlepszej przyjaciółki.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zamiast wystukać telefon do Aśki ( te dwa pamiętałam na pamięć ) z przyzwyczajnia wystukałam do własnego domu. Odebrała moja mama, ale w tle huku i wrzasków nie rozpoznałam jej i mówię:

- Dzień dobry Pani Krysiu tu Żaneta, czy zastałam Asie?

Moja mama nie musiała nawet po głosie poznawać, bo się elegancko przedstawiłam i powiedziała tylko:

- Dziecko, wszystko ok? Nie pij już dzisiaj proszę :)

( Mama posądziła mnie o takie okropieństwa a ja byłam wtedy grzeczna jak ANIOŁEK ;))
napisał/a: Fraggy 2008-04-08 17:27
KIlka lat temu , jak byłam jeszcze szaloną nastolatką miałam śmieszną przygodę ;)
Na dyskotece szkolnej miał grać DJ , który bardzo mi się podobał. Jasne, że chciałam zrobić jak najlepsze wrażenie. Wystrojona, wymalowana (jak tamte czasy :P ) bawiłam się z koleżankami, od czasu do czasu zagadując Go. W pewnej chwili podszedł do mnie kolega i poprosił o zrobienie im zdjęcia. W sali było ciemno, aparaty też były jeszcze nie-cyfrowe. I zrobiłam.... sobie.... Kolega podał odwrotnie aparat, nawet nie spojrzałam :P Cyknęłam sobie fotkę prosto w oczy i twarz, aż przyślepłam na chwilę. Niestety wszystko stało się centralnie przed owym Dj-em. Moje szanse bardzo gwałtownie zmalały, po takiej bezradnej akcji...

Ale teraz to już się tylko z tego śmieję ;)
napisał/a: Justyna5454 2008-04-08 19:32
Witam):)
Kiedys Zdarzylo Mi Sie Poznac Bardzo Niemila I Niesympatyczna Osóbkę, Która Praktycznie Na Każdym Kroku Wyśmiewała Się Z Ludzi I Głupio Docinała. Postanowiłam Wziąść Sprawę W Swoję Ręce I Dać Jej Porządną Nauczkę. Plan Polegał Na Rozwieszeniu W Męskich Toaletach Ogłoszenia, że Nasza Szanowna Koleżanka Szuka Męża. W Ogłoszeniu Dodałam Jej Wymagania W Stosunku Do Swojego Księcia, Zawarłam Jej Opis Wygładu I Załączyłam Też Jej Numer Telefonu W Razie Kontaktu.
Telefony Oczywiście Się Rozdzwoniły Jak Szalone, Nasza Koleżanka Kompletnie Nie Miała Pojęcia O Co Chodzi, Ja Już Dłużej Nie Mogłam Się Powstrzymać I Powiedziałam Jej Całą Historię. Zmiękła, Ale Na Krótko. Po Jakimś Czasie Awansowała I Możecie Sobie Wyobrazić Kto Na Tym Stracił - Ja, Ja, Ja((((( To Moja Najgorsza Wpadka, Której Nie życzę Nikomu.
!!!!! ALE JEDNEGO NIE ŻAŁUJE - JEJ MINY, KIEDY ODBIERAŁA TELEFONY W SPRAWIE SWOJEGO KSIĘCIA.
DZIAŁO SIĘ - OJ DZIAŁO):)
napisał/a: Joanka02 2008-04-09 10:48
;)
Dawno temu, będąc dzieckiem przeżywałam wraz z rodzicami chorobę i operację babci. Słyszałam jak rodzice, ciocie i wujkowie martwią się o zdrowie babci i każdy kolejny dzień.
Gdy babcia wróciła ze szpitala za kilka dni obchodziła swoje 65 urodziny, zjechała się cała rodzina.
Wszyscy składali życzenia i gdy przyszła moja kolej to przejęta obawą o jej zdrowie złożyłam życzenia 10 lat życia (myślałam, że powiem tak realnie, bo po co mam udawać skoro wiem, że babcia jest chora). Oj, realcja wszystkich była natychmiastowa - dostałam taką burę, że do tej pory pamiętam.
Była to największa wpadka jaką popełniłam. Od tej pory wszystkim życzę nawet 200 lat życia.
Ps. babcia cieszyła się zdrowiem jeszcze przez następne 18 lat!
napisał/a: ania288 2008-04-09 11:47
Pamiętam jedną wpadkę - słowną. Poszłam do teatru. Po spektaklu odwiedziłam znajomych, którzy akurat mieli gości. Koleżanka pyta się, jak było, a ja, z rozbrającą szczerością, odparłam: Nie zrozumiałam z tego ani słowa!
I wtedy kolega mi uświadomił, że przecież to była... pantomima :)
Drugą wpadkę zaliczył raz kolega. Na dyskotece. Przyznaję się, że nieco pomogłam. Koledze spodobała się stojąca pod ścianą dziewczyna - ubrana w jeansy i koszulkę, bez makijażu, za to o delikatnych, anielskich rysach i blond lokach.
Kolega chwilę się zastanawiał, prawie że go wypchnęłam, żeby dziewczynę do tańca poprosił, po czym... kolega wrócił czerwony na twarzy.
Wybuchnęłam śmiechem jak powiedział: On ma na imię Krzysztof!
Przyznaję, że jak potem poznałam Krzysztofa, już mi się tak kobiecy nie wydał. Może zmyliło nas dyskotekowe światło? :)
napisał/a: magdageo 2008-04-09 12:20
Na mojej pierwszej w życiu konferencji naukowej zaczęłam żywą dyskusję z jakimś profesorem. Mieliśmy wspólny temat do rozważań i nie mogliśmy się nagadać. W swoich wywodach zaczęłam przytaczać poglądy jednego z naukowców, kótrego prace bardzo mnie interesowały, ale którego nazwisko wyleciało mi z głowy. Wiedziałam tylko, że był z Karkowa, tak jak mój rozmówca. Nie namyślając się wiele palnęłam: "Może zna pan prace takiego jednego profesora z Krakowa, nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywał, ale pomyślałam, że skoro jesteście z jednej uczelni to na pewno się znacie..." po czym przystąpiłam do objaśniania, co też ów naukowiec miał na myśli. Po dość długim moim monologu mój rozmówca uśmiechął się szeroko pod wąsem i powiedział: "Pani Madziu, bardzo mnie cieszy, że moje prace tak do pani trafiły!". O mało nie zapadłam się pod ziemię ze wstydu! Plama na całego - rozmawiałam z najwybitniejszą postacią mojej dyscypliny naukowej i jeszcze mu tłumaczyłam co miał na myśli... No cóż... Skończyło się to wielką naukową przyjaźnią i wzajemnym szacunkiem, ale w momencie, gdy profesor się zdemaskował, musiałam przypominać czerwonoskórego indianina, bo koledzy się śmiali, że jeszcze na drugi dzień miałam wypieki :)
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-04-09 12:28
"Wpadek" to nie miałam poza jedną. Bo zawsze siedziałm grzecznie w domku, uważałam na to co mówię i co robię........ Między podstawówka a szkołą średnią miałam nieprzyjemny incydent z moją "najlepszą koleżanką ze wsi" i jej chłopakiem. Potem postawiłam sobie cel: upokarzać chłopaków. W szkole średniej trenowałam lekkoatletykę i często gdzieś wyjeżdżałam na zawody. Raz kiedyś jak wracaliśmy z Zamościa podszedł do nas chłopak i zaproponował grę w karty. Dziewczyny wytypowały mnie.... no i poszłam. Okazało się, że to miał być poker, pomyślałam sobie czemu nie. Mam braci i nie raz z nimi grałam. Ale chłopcy powiedzieli rozbierany.........ooooooooo :( Całe szczęście że miałam mnóstwo pierścionków na palcach od dziewczyn pozbieranych, ale nie były one potrzebne. nie przegrałam ani jednego rozdania :) a chłopak rozebrał się do slipek....a jak przegrał i to ostatnie rozdanie zrobił się czerwony jak burak i uciekł :p Strasznie byłam z siebie dumna. I tak mijała mi cała szkoła średnia. Trzymałam się swojego postanowienia i nie dawałam się. Aż w końcu poszłam na Ratownika Medycznego. I to była moja WPADKA. Zakochałam się jak głupia i nie rzałuję tej "wpadki". Choć z moje postanowienie "legło w gruzach". Jestem szczęśliwa że tak się stało :)
napisał/a: tomasam 2008-04-09 12:41
Zdarzenie: badania lekarskie
Czas: ponad 10 lat temu
Miejsce: gabinet lekarski
Uczestnicy: ja, lekarz, asystent lekarza
Opis: W życiu młodej kobiety nadszedł czas na zrobienie prawa jazdy. Jak wszyscy wiedzą niezbędnym warunkiem do jego uzyskania jest pozytywne przejście pewnych badań( m.in wzrok, słuch itp.). I oto młoda wówczas kobieta (ja) udała się do lekarza w celu przeprowadzenia tychże badań. Pierwsze badanie- wzrok- ufff wszystko ok. Nastepnie asystent przygotowuje aparaturę do badania słuchu , a lekarz w tym czasie zadał mi pytanie: "Czy ma lub miała Pani problemy ze słuchem?". Niestety ja tak byłam zamyślona (może zapatrzona;) )w asystenta, że na pytanie lekarza, z moich ust padło: "Słucham???". Wszyscy oczywiście się roześmiali, a ja się zawstydziłam , jak to u młodych bywa!
Efekt: :D:D:D:D- mnóstwo śmiechu
Ps: do dziś słyszę świetnie i mam prawo jazdy!!!
napisał/a: ~marielu 2008-04-09 13:59
podoba mi sie opowieść tomasam :D
napisał/a: kwiatuszek21 2008-04-09 14:02
WPADKA NA CALEGO:

Na Swieta Bozego Narodzenia byl u nas w miescie taki rynek, gdzie mozna bylo wypic grzanca, zjesc kielbaski, posmakowac roznej kuchni egzotycznej. Na wiekszosci stoisk z zywnoscia byly wystawione talerze z kawaleczkami np chlebka, jakiegos ciasta do sprobowania. Nagle dostrzeglam ciekawe stoisko, i talerz z kawalkami nalesnika pokrojonego z cukrem pudrem. Bardzo zdenerwowalo mnie ze taka parka sie ustawila przy talerzu i nie dopusczali nikogo innego. Przepchnelam sie do nich i powiedzialam zeby sie posuneli bo ja tez chce sprobowac.... Oni zrobili dziwne oczy ale dopuscili mnie. Kiedy juz polykalam pysznego nalesnika, oznajmimi mi ze tez moge sobie takiego kupic a nie wyjadac im z talerza ... SZOK!!! To nie bylo do sprobowania..... !!!!!!!!! Tylko ich nalesnik hehehehe. Ale sie smialismy a moj chlopak szedl zawsze pol kroku z boku.....
napisał/a: jagienkazbagienka 2008-04-09 16:22
Ta historia wydarzyła się dobre dziesięć lat temu, ale pamiętam ją doskonale. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem, dodam, że bardzo nieśmiałym. Pełne słońca ostatnie dni czerwca spędziłam z rodziną w Krynicy Morskiej. To niewielkie miasteczko, jak wiele innych nadmorskich miejscowości. Ale na morzem najważniejsze jest przecież to, aby było morze i plaża. A Krynica spełnia te dwa warunki doskonale. Być może młodzi czytelnicy i czytelniczki się zdziwią, ale wówczas smsy z pozdrowieniami nie były zbyt popularne. Zastanawiam się, czy nie łączyć tego z faktem braku powszechnego dostępu do telefonów komórkowych. W każdym razie pozdrowienia z wakacji dla krewnych i znajomych przesyłało się na widokówkach, korzystając z usług Poczty Polskiej. Kartki wypisywało się odręcznie, adresowało się, naklejało znaczek i… życzenia docierały (aczkolwiek nie zawsze) do adresata. Wracając do historii mojej wpadki – pewnego dnia zostałam zmuszona do kupienia kilku znaczków pocztowych. Słowo zmuszona jest tu jak najbardziej na miejscu, bo z racji mojej chorobliwej nieśmiałości tak, wydawałoby się, prozaiczna czynność, była dla mnie ogromnym stresem. Znaczki sprzedawane były w kiosku. Stanęłam na końcu kolejki, która była całkiem spora. I cały czas w myślach powtarzałam sobie, co mam powiedzieć kioskarce: „poproszę pięć znaczków na kartki, poproszę pięć znaczków na kartki”. Stało się to moją mantrą. Kolejka powoli się kurczyła, a ja przesuwałam się do przodu. Cały czas powtarzałam sobie formułkę, tak na wszelki wypadek, żeby nie zapomnieć. I stało się – nadeszła moja kolej. A ja, sparaliżowana ze strachu, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam… POPROSZĘ PIĘĆ KARTKÓW NA ZNACZKÓW. Pani sprzedawczyni wybuchnęła śmiechem, a ja płonęłam ze wstydu. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Ale niestety – wciąż stałam przed kioskiem zażenowana, zmieszana, czerwona jak burak.