Konkurs "Historia mojej miłości"

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2013-11-21 15:13
Opowiedz nam historię swojej miłości i wygraj bestsellerową powieść "Rozkosze nocy"!


[CENTER]
[/CENTER]
[CENTER]fot. Fotolia
[/CENTER]

W listopadzie do polskich księgarń trafiła nowa książka Sylvii Day „Rozkosze nocy”.
Autorka bestselerowych erotycznych powieści zabiera czytelników do świata erotyki z pogranicza jawy i snu, w którym bohaterowie będą musieli stoczyć walkę o swoją miłość. W związku z tą premierą rusza konkurs, w którym wystarczy opisać swoją miłosną historię, aby dać sobie szanse na wygranie książki "Rozkosze nocy".

Zadanie konkursowe

[CENTER]Opisz swoją miłosną historię i swoją odpowiedź umieść na naszym forum
[/CENTER]

Później już tylko czekaj na ogłoszenie wyników. Może to właśnie Twoja odpowiedź okaże się jedną z tych najciekawszych?

Nagrody

Redakcja nagrodzi aż 5 osób! Zwycięzcy otrzymają książkę "Rozkosze nocy".

[CENTER]
[/CENTER]


Przed udziałem zapoznaj się z REGULAMINEM

Konkurs trwa od 21.11.2013 do 07.12.2013.
petitka22
napisał/a: petitka22 2013-11-21 19:51
Kiedy nadszedł dzień 14 lutego chciałam spędzić go w domu, bo byłam samotna. Siedziałam w fotelu i wpatrywałam się w akwarium, w którym pływała rybka. Wydawała się być samotna tak samo jak ja. Wpadłam na pomysł, że dokupię jej samca lub dwa :) Ubrałam się i poszłam do sklepu zoologicznego. Gdy weszłam do sklepu przywitał mnie starszy pan z brodą. Nie myśląc za dużo powiedziałam "Dzień dobry, szukam samca do pary." Zabrzmiało to dwuznacznie i roześmialiśmy się oboje. Od razu poprawił mi się humor i poszłam szukać rybek po akwariach. Gdy odszukałam odpowiedni gatunek obserwowałam pływające rybki, które w grupie wydawały się być szczęśliwe. Nagle moją uwagę odwróciło ruszające się tylne tło, które po chwili zostało odsłonięte na bok a moim oczom ujawiła się twarz młodego mężczyzny który właśnie wsypywał karmę rybkom. Nasz wzrok spotkał się i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę. Uśmiechną się tajemniczo i po chwili był obok mnie. Pomagał mi w doborze ryb ale był dość nieśmiały. Zabrał się za pakowanie ryb a ja udałam się do kasy. Zapłaciłam panu z brodą po czym młody przyniósł rybki i uśmiechną się zalotnie. Całą drogę do domu myślałam tylko o nim ale bałam się że już go więcej nie zobaczę. Po powrocie do domu zabrałam się za wpuszczanie rybek. Po wyciągnięciu opakowania z siatki dostrzegłam na nim imię Artur i nr telefonu. Wysłałam mu uśmiechnięty emotikon i swoje imię. Umówiliśmy się jeszcze tego samego dnia i jesteśmy szczęśliwą parą do dziś..
napisał/a: karol_cia310 2013-11-21 20:52
Pamiętam to, jakby to było dziś... Piękny Czerwcowy dzień. Ja jako świeża maturzystka wybrałam się na egzaminy wstępne na uczelnie wyższą. Towarzyszyła mi moja kuzynka. W soją podróż życia "postanowiłyśmy" wybrać się PKP żadna z nas nie miała swojego auta. Lekko poddenerwowane wielką niewiadomą i tym co przyniesie nam życie oraz jak pójdą nam egzaminy. Pamiętam jak dziś stałyśmy na stacji PKP czekając na pociąg, letni wiaterek zapowiadał piękną wiosnę i lato oraz nową przyszłość. Uśmiechając się do siebie nie mogłyśmy się doczekać, aż wsiądziemy do pociągu i ruszymy podbić świat! Nagle z głośników leci zapowiedź, że pociąg którym miałyśmy wybrać się w podróż życia opóźniony jest 5 godzin! Wpadłyśmy w panikę- żadna z nas nie wyrobiłaby się na egzaminy! Szybki telefon do znajomego- jedyna osoba na którą mogłyśmy liczyć nie miała czau! Wielka rozpacz! Nagle okazało się, że znajomy mojej kuzynki jedzie w tą stronę i ma wolne miejsce! Bardzo ucieszone skorzystałyśmy z jego pomocy. Nie wiedziałam, że kiedyś będę zawdzięczała cokolwiek dla PKP- dziś już wiem mam najwspanialszego faceta na świecie- gdyby nie opóźnienie PKP pewnie byśmy na siebie nigdy nie wpadli. Choć całe studia był moim kolegą- po studiach stał się mężem!
napisał/a: madzia1980 2013-11-21 21:43
W celach adaptacyjno-integracyjnych urządziliśmy w Internacie imprezę. Wtedy poznałam Wojtka. Był nieprzyzwoicie czarujący. Nigdy wcześniej żaden chłopak nie działał na mnie w ten sposób. Miał śniadą karnację, kuszący wzrok i wysportowaną sylwetkę. Był boski. Zachwycałam się nim ukradkiem, gdy nagle podszedł i poprosił mnie do tańca. Moje ciało drżało, serce waliło cztery razy szybciej a metabolizm osiągnął szczyt możliwości. Zakochałam się po uszy i to z wzajemnością. Na samą myśl jak dziś wspominam te chwile me ciało rozkosznie drży. Przetańczyliśmy całą noc wtuleni w siebie nawzajem. Po imprezie Wojtek zapytał mnie” Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną”. Szczęśliwa zgodziłam się bez wahania. To był najbardziej szczęśliwe, pełne namiętności chwile w moim życiu. Po każdej nawet najkrótszej rozłące rzucaliśmy się na siebie i upajaliśmy się sobą do utraty tchu. Niestety po drodze zgubiliśmy gdzieś swoje marzenia a zaborczość zabiła nasze uczucie. Dziś jestem już w stabilnym związku. Jednak nigdy potem nie doświadczyłam już tak zmysłowej namiętności.
napisał/a: koliber31 2013-11-21 22:06
Z moim obecnym mężczyzną poznaliśmy się latem, było to w lipcu, na ognisku, niedaleko jeziora. Byliśmy z grupą przyjaciół, On był znajomym moich znajomych. Grał na gitarze, miał dłuższe włosy do ramion. Typ romantycznego buntownika. Muszę nieskromnie przyznać że nieraz faceci skrupulatnie pracowali nade mną, żebym się w nich zakochała. Nie poddawali się gdy brakowało wielkich uczuć z mojej strony albo gdy bywało tak, że sama nie wiedziałam czego chcę. Gdy poznałam mojego obecnego faceta byłam wciąż myślami z kimś innym. Piotr jednak nie poddawał się, uparcie grał ballady na gitarze, patrzył mi w oczy, nawet gitarę odwracał w moją stronę, żebym przypadkiem nie pomyślała , że gra dla kogoś innegoW końcu zaczęliśmy być razem. Pracował nade mną tak długo, aż w końcu mnie zdobył.Za to podziwiam mojego faceta i wiem że mam szczęście. Kocham Go za to że się nie poddał, udowodnił mi nie raz że jest wspaniałym mężczyzną, który zasługuje na miłość. Dzięki niemu otworzyłam się na ludzi, na świat, otworzyłam swoje serce. Piotr jest subtelny w swojej męskości, wspaniały, raz niesforny jak mały chłopiec ,innym razem trochę dziki. Nie możemy bez siebie żyć. Na każdym rogu się całujemy, trzymamy za ręce, razem bawimy i śmiejemy.Niektórzy się podśmiewają i myślą-odbiło im. Ale życzliwi nam kibicują.
napisał/a: Monic90 2013-11-21 22:37
Moja historia w żadnym calu nie przypomina historii Kopciuszka... Życie zweryfikowało to, że jestem silną, niezależną kobietą, wytrwale dążącą do celu. Tzw. kobietą nowoczesną, emancypantką można by rzec. A prościej mówiąc po prostu jestem typem "baby z jajami". A moim szczęściem w nieszczęściu jest to, że zawsze "upatrzę" sobie "cel" w nieśmiałym mężczyźnie... I tak było również z moim obecnym facetem... Studiowaliśmy razem na roku, kilka imprez, kilka nieśmiałych spojrzeń i strzeliła mnie strzała amora prosto w zadek! Pomyślałam "muszę Go mieć"! Jak się okazało wykonanie tego nie było już tak łatwe... Jak to wstydliwy mężczyzna, dosłownie bał się mnie jako "silnej kobiety". Przez kilka tygodni dosłownie uciekał przede mną na uczelni, randki były bardzo sporadyczne, ostrożne, by przypadkiem kumple nie zauważyli, że umawia się z babką z roku. Po którymś tygodniu takiej huśtawki emocjonalnej, byłam zrezygnowana, chciałam się poddać... Ale mój upór okazał się silniejszy, facet się przełamał i już mija 4 rok jak jesteśmy razem :) Do dziś to wspominamy, że "wylatałam" sobie ten związek :) Ale było warto :)
napisał/a: marta_z1907 2013-11-22 11:29
Moja historia jest następująca.
Nadal czekam na swoją miłość.
Wiem, że gdzieś tam czeka...
napisał/a: roxi133 2013-11-22 20:18
A moja miłość mieszkała 2 kroki ode mnie przez całe życie a mimo to nigdy nasze drogi się nie przecięły.Czasem przeznaczenie istnieje i daje szansę spotkać się dwóm pokrewnym duszom.Historia będzie o tym jak dwie osoby znalazły się w tym samym miejscu,w tym samym czasie zupełnie przypadkowo.
1,5 roku temu byłam z koleżanką na imprezie plenerowej w naszym mieście. Piłyśmy sobie na ławce po piwku i przechadzała się akurat policja,więc zwinęłyśmy się,co by uniknąć mandatu i poszłyśmy na takie odludzie,gdzie praktycznie ludzi nie ma. Usiadłyśmy na trawie i podeszło dwóch chłopaków po zapalniczkę. Dałam im i zaprosili nas do rozmowy. Jeden był całkiem ok,super się gadało a drugi to pewny siebie,denerwujący i zarozumiały. I ten zarozumialec ciągle się ze mną sprzeczał,ciągle mi dogadywał i tak mnie drażnił,że miałam ochotę go zrzucić ze schodów.Myślałam,że są z innego miasta,bo nigdy ich nie widziałam a nie mieszkamy w wielkim mieście,jest tu może 5 tysięcy mieszkańców.Okazało się,że mieszkają u mnie w mieście a Pan Zarozumiały mieszka na mojej ulicy od urodzenia.Dokładnie 4 domy dalej.I jak to możliwe,że nigdy go nie spotkałam?Mimo,że chodził do sklepu obok mojego domu każdego dnia.Z jednym z nich miło się nam gadało więc zaprosił nas na piwo i tym sposobem spędziliśmy razem ok.40 minut. Aż w końcu poszedł na mecz,bo to był akurat okres Euro2012 i zostawił nam tego zarozumialca. Zarozumialec dogadywał się z moją koleżanką i chcąc nie chcąc siedziałam z nimi na tym piwie,słuchając relacji meczu z radia.Koleżanka poszła na bok rozmawiać przez telefon a on...położył mi głowę na ramieniu,dotykał ciągle niby przypadkiem mojej dłoni i,gdy się z nim znowu sprzeczałam znowu o coś to wziął moją twarz w swoje dłonie i namiętnie mnie pocałował.Wykrzyczałam, dlaczego to zrobił a on"Bo chciałem.Tak bez powodu.Mimo,że drażnisz mnie niesamowicie". I już resztę dnia spędził z nami w o wiele lepszej atmosferze. Wziął mój numer telefonu a ja myślałam,że nie napisze i zapomni o mnie.W nocy puścił tylko sygnał i napisał"Dobranoc".A nazajutrz napisał:"I co pamiętałem. Spotkamy się jutro?". Chciałam a mimo to bałam się i szłam na spotkanie jak na szpilkach. On-facet,który jest lekkoduchem,nie nadający się na pozór do związków, a ja-zwykła dziewczyna,mająca jeszcze trochę złamane serduszko po poprzednim związku,szukająca nic nie znaczącej znajomości,tylko po to by zapełnić sobie czas na kilka dni a potem żyć tak jakby nigdy nic. Uznaliśmy zgodnie,że to bez sensu w związkach spotykać się każdego dnia,wystarczy 2 razy w tygodniu,bo każde musi mieć swoje życie też. Od pierwszego spotkania zaczęliśmy spotykać się codziennie. Przed pracą,po pracy,na weekendy. Dosłownie każdego dnia. W końcu nadeszła pora,aby określić się kim dla siebie jesteśmy,proste-byliśmy już parą. Dalej spotykaliśmy się każdego dnia,ale na relacjach luźnych i trwało to pół roku aż w końcu powiedział mi,że nie uwielbia mnie tak jak zawsze mawia,tylko kocha z całego serca i nigdy mnie nie opuści.
Od półtora roku dalej widzimy się codziennie,przeszliśmy razem wiele złych i dobrych rzeczy w naszym życiu,ale wciąż jesteśmy razem. Na dodatek zasypiamy każdego wieczoru obok siebie i każdego dnia nasza miłość do siebie wzrasta i kłócimy się czasem o błahostki ale jesteśmy za sobą jak nikt inny. Jednak chłopak,który pozornie nie nadaje się do związków może okazać się najbardziej zakochanym mężczyznom na świecie a dziewczyna oczekująca tylko znajomości może być tą szczęściarą do której los po tylu latach w końcu się uśmiechnął i dał faceta,który mógłby za nią zabić ;)
napisał/a: madwoman301 2013-11-22 20:24
,,Poznaliśmy się przypadkiem, nieznany głos w słuchawce, nie mogliśmy się oderwać, chcieliśmy poznać się dokładniej" - jak rapuje O.S.T.R . Kiedy pierwszy raz słuchaliśmy tych słów, stwierdziliśmy, że można dokładnie to samo powiedzieć o nas. Poznaliśmy się przez internet. Pewnego wieczoru, na forum muzycznym. Dyskusja się rozwinęła, po czym przeszliśmy na GG. Wtedy całą noc przegadaliśmy o muzyce jakiej słuchamy - a oboje słuchamy tego samego, głównie polskiego rapu. Na początku przedstawiliśmy się sobie i powiedzieliśmy, gdzie mieszkamy. Okazało się, że dokładnie 473 km od siebie. Co za odległość! Nigdy nie myśleliśmy, że kiedykolwiek się spotkamy. Pisaliśmy ze sobą ciągle, praktycznie dzień w dzień, bo mieliśmy tyle wspólnych tematów... Mimo że nawet nie wysłaliśmy sobie nawzajem zdjęć, coś nas w sobie pociągało. Wreszcie zdecydowaliśmy się porozmawiać przez telefon. Po długim czasie. Pamiętam dokładnie tą noc, kiedy zadzwonił do mnie. Od razu spodobał mi się jego głos, sposób w jaki mówił...Wymieniliśmy się też zdjęciami. Wszystko było tak jak być powinno. Po prostu pokochaliśmy się. Po 5 miesiącach od zawarcia znajomości, spotkaliśmy się. Nareszcie. Obawialiśmy się, że rozmowa w realu, nie będzie nam tak dobrze szła, jak wirtualnie. Cały niepokój zniknął, od kiedy tylko się zobaczyliśmy. Zawsze myślałam, że związek na odległość nie ma szansy przetrwać. Dziś jesteśmy ze sobą ponad rok i nie zamierzamy z niczego rezygnować. Mimo że on jest tak daleko, daje mi tyle miłości, nie chodzi tylko o telefon. Kiedy widzimy się po dość długim czasie, radość jest jeszcze większa. Nigdy nie pomyślałam, że spotkam kogoś takiego. Jest moim największym szczęściem.
napisał/a: linkus 2013-11-23 13:19
[CENTER]Nieustanie uczę się kochać...
Była wiosna 2008 roku gdy po raz pierwszy go ujrzałam. A było to tak: pod koniec kwietnia wspólnie z rodzicami wybrałam się na weekend na odpoczynek w malownicze miejsce. Gdy nad jeziorem paliliśmy ognisko i zajadaliśmy kiełbaski nagle nie wiem skąd pojawił się chłopak. Też przyszedł popatrzeć na budzącą się wiosnę. Wtedy podszedł do niego mój tata z propozycją dołączenia się, wspólnie wypiliśmy za poznanie się po kieliszeczku wiśniowej nalewki. Pobył z godzinę i ktoś do niego zadzwonił i przepraszając poszedł. Tego wieczoru długo o nim myślałam, nie wymieniliśmy się telefonami, bo nie było na to czasu. Zmył się a ja zostałam z myślami o nim. Przyszedł czerwiec, czas wakacji ponownie wybrałam się w to miejsce na domek. Po kilku dniach pobytu, gdy przyjechałam rowerem na pomoście siedział on z wędką i łowił ryby. Postawiłam rower przy drzewie i ruszyłam przywitać się. Powiedziałam hej, poznajesz mnie? odpowiedział tak. Usiadłam obok i tak na rozmowie o niczym, o pogodzie, rybach minęły dwie godziny. Zaczął padać deszcz więc schowaliśmy się pod daszek i dalej rozmawialiśmy. Znowu spotkanie przerwał nam telefon do niego. Poszedł. Pomyślałam wtedy, że na bank to jego kobitka dzwoni choć nie powiedział, że kogoś ma. Moje przypuszczenia jak dowiedziałam się kolejnego dnia były słuszne. Pomyślałam wtedy, że no trudno. Jest w związku. Lipa. Wyjechałam stamtąd do domu, ale jego osoba nie dawała mi spokoju. Po kilku tygodniach, od brata dostałam jego numer. Napisałam krótką wiadomość: Hej, to mój kom. Odpisał. A to mój:) I tak słowo do słowa, wymienialiśmy się zdaniami kilka ładnych godzin. Zaproponował spotkanie. Zgodziłam się. Zależało mi na tej znajomości. Przeżywał kilka dni, że go zobaczę. Czas szybko minął i doszło do niego. Było przesympatycznie, poczułam motylki w brzuch choć to tylko niezobowiązująca kawa. Potem było drugie i trzecie, na którym oznajmił mi że na 5 dni bierze ślub. Zamurowało mnie, szybko zakończyłam tą pogawędkę i ulotniłam się. Ale moje uczucie było silniejsze i gdy kolejnego dnia chciał się spotkać nie potrafiłam odmówić i poszłam żeby go zobaczyć. Było to późnym wieczorem, kawa, kolacja, lampka wina. Gdy odwoził mnie do domu, to pilnie zajechał po drodze do swojego mieszkania, by zabrać z komody zapomniane dokumenty. Poszliśmy razem. Usiadłam na kanapie i czekałam aż znajdzie te niezbędne papiery. Trwało to trochę. Przysiadł się na kanapie, wziął mnie za rękę i powiedział co czuje: że podobam mu się i że cały czas o mnie myśli. Ja też szczerze powiedziała co czuje. Pocałowaliśmy się, był to namiętny buziak, pełen uczuć. Nawet nie wiem kiedy minął czas, że zrobiła się 12 w nocy. Zależało mi na nim, pragnęłam go a on mnie. Spędziliśmy razem całą noc, nie powiem, że nie skończyło to się wspaniałym sexem. O 6 nad ranem gdy on jeszcze spał wyszłam bez słowa. Jejku on żeni się co ja wyprawiam! Gdy wróciłam do domu udałam się bez słowa do faceta z który oficjalnie byłam. W ciągu 10 minut zamknęłam związek. Przyznałam się do zdrady i odeszłam. Po godzinie zadzwonił do mnie ten, którego na prawdę pokochałam całym sercem. I mówi do mnie tak: Powiedziałem, byłem u narzeczonej, mówiłem jej ślub odwołany. O matko to się pokręciło. Spotkaliśmy się po godzinie w naszym miejscu i ruszyliśmy autem przed siebie. Postanowiliśmy wyjechać na jakiś czas, by nasi poprzedni partnerzy ochłoneli. Po tygodniu wróciliśmy, już po dacie ślubu. Broniliśmy swojej miłości choć nasze rodziny chciały nas rozdzielić. Minęło kilka miesięcy nerwówki, w dalszym ciągu byliśmy parą. Po roku bycia ze sobą, dostałam pierścionek. Mega tego pragnęłam, wzięliśmy w skromnym gronie cywilniak, zaraz po miesiącu zaszłam w ciąże, od początku myśleliśmy o dzidzi. Teraz jesteśmy pięć lat w związku, mamy 3-letnią córkę i nieustannie uczymy się siebie kochać![/CENTER]
napisał/a: jolunia559 2013-11-23 17:00
Było romantycznie,fantastycznie i bajecznie.W świetle migocących gwiazd, pod molem nad mazurskim jeziorem."Potupajka" przy winylowej płycie.Nalepa uwodził swoim lekko zachrypniętym głosem i śpiewał swojego słynnego bluesa-"Kiedy byłem małym chłopcem". Przytulone do siebie pary pląsały w rytm muzyki,a ja z koleżanką same jak dwie rybki w pustym jeziorze.Wtedy przyszli dwaj faceci z gitarami w kraciastych koszulach. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco tam gdzie nie trzeba,piorun trzasnął w serce i....tak to się zaczęło.Szkoda tylko,że miłość odleciała za morza razem z Kormoranami jeszcze tej samej jesieni.Jednak fajnie było!
napisał/a: Erna 2013-11-23 17:01
Historia mojej miłości zaczęła się na stacji paliw. Wracałam ze szkolenia i postanowiłam zatankować paliwo. Zajechałam na stacje paliw pod dystrybutor i czekałam aż podejdzie pracownik obsługi i zatankuje. W tym czasie za moim samochodem stanął drugi samochód i wysiadł z niego przystojny pan pytając mnie "Dlaczego Pani mnie tankuje?", odpowiedziałam "Czekam na obsługę." "To może Ja pani pomogę i zatankuję?". Zgodziłam się.
Uprzejmy Pan zatankował i stwierdził, że należy się mu kawa za tę usługę. Odpowiedziałam: "Jestem w takim wieku, że to mężczyźni dla mnie stawiają kawę a nie odwrotnie". Przeprosił i sam zaprosił na kawę. Delektując się kawą i jabłecznikiem zapomnieliśmy o całym świecie. Mój narzeczony śmieje się teraz i mówi , że tankowanie paliwa mam u niego gratis na zawsze wpisane w jego obowiązki.