Sylwestrowy konkurs podróżniczy

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2012-12-07 14:15
[CENTER]Spraw, aby ten Sylwester był niezapomniany! Teraz masz szansę spędzić ten czas w luksusowym czterogwiazdkowym Hotelu Ossa Congress & Spa! Wystarczy, że odpowiesz krótko na nasze pytanie konkursowe w tym wątku, a być może wygrasz.[/CENTER]

[CENTER]Wymień tytuły swoich ulubionych musicali. Napisz dlaczego chciałabyś je zobaczyć podczas balu sylwestrowego w Ossie.[/CENTER]

[CENTER]Do wygrania 2 x 2-osobowy Sylwester rodem z Broadway'u w Ossie w terminie
30.12.2012-01.01.2013![/CENTER]


[CENTER]Zobacz jak wygląda wnętrze czterogwiazdkowego Hotelu Ossa Congress & Spa

[/CENTER]

Przed przystąpieniem do konkursu przeczytaj regulamin

Konkurs będzie trwał od 07.12.2012 do 21.12.2012
napisał/a: Yamajka 2012-12-08 17:55
Moimi ulubionymi musicalami są z pewnością " Baśń o grających jabłkach"
(A. Brzozowskiego) oraz "Sen nocy letniej" ( M. Ałaszewskiego).

Chciałabym je zobaczyć podczas balu sylwestrowego w Ossie, ponieważ właśnie podczas zeszłorocznego Sylwestra po raz pierwszy miałam okazję je ujrzeć. Swój sylwester 2011/2012 spędziłam w Operze Nova w Bydgoszczy razem z moim narzeczonym. Oba te musicale bardzo przypadły nam do gustu i sprawiły, że tamten wieczór stał się niezapomnianym. Czemu by nie powtórzyć tego i w tym roku? Zwłaszcza dlatego, iż bilety do Opery w Bydgoszczy są już wyprzedane, a ochota na musicale wcale się nie zmniejszyła
napisał/a: kubabe67 2012-12-09 00:27
Bardzo lubię musical "Koty". Jest w nim tyle brawurowych scen, tyle świetnych piosenek, że zapewnia mu to bezdyskusyjnie salę pełną zadowolonych widzów. Jednak musical "Hair" to mój absolutny faworyt i miłość od pierwszego obejrzenia ;)

Dzieło przedstawia wyidealizowany obraz życia dzieci-kwiatów, w którym króluje beztroska, niechęć do przemocy, równość, zarówno klasowa jak i rasowa, a także przyjaźń, pokój, zrozumienie.
Wielokrotnie powtarzany refren- Let the sunshine – let the sunshine in, jest jedną z piosenek najbliższych memu sercu.
Tak naprawdę, z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że ten utwór czegoś mnie nauczył. Słowa głęboko zapadły mi w pamięć, już po pierwszym wysłuchaniu. Postanowiłem, że zabiorę, moją przyszłą jeszcze wtedy dziewczynę, na romantyczny wieczór, aby pokazać jej gwiazdy. Długo się wahałem, ale w końcu wydusiłem to z siebie. Pokazałem jej gwiazdę, najjaśniejszą, najpiękniejszą i powiedziałem, że świeci dla mnie tak samo mocno i wydusiłem z siebie te dwa trudne, ale jakże ważne słowa- kocham Cię. Śmiało mogę stwierdzić, że pomogła mi w tym tekst tej najpiękniejszej, moim zdaniem, musicalowej piosenki. Ta piosenka mówi o wpuszczeniu w życie słońca. Ale cóż to oznacza? Wpuszczenie czego? Otóż miłości, poznawania siebie nawzajem, wzajemnego zrozumienia, aż do pokochania.
Dla mnie największym musicalowym skarbem, wręcz perełką jest właśnie ta piosenka. Tak mądra życiowo, ale jednocześnie wspaniale brzmiąca. Wiarygodna, z lekką dawką humoru, dla mnie perfekcyjna.
Właśnie dlatego chciałbym ten musical obejrzeć w Ossie. Marzę też, aby towarzyszyła mi tam moja ukochana. To byłyby niezwykłe chwile. Największą siłą spektaklu są ponadczasowe kompozycje, fantastycznie wykonane przez zespół aktorów i wokalistów. Dobre aktorstwo, perfekcyjna muzyka, piękna scenografia.. czegóż chcieć więcej?
Ossy, luksusowego hotelu i najdroższej kobiety u boku.
napisał/a: zakupoholicz 2012-12-09 00:43
"Upiór w operze", czy "Tańcząc w ciemnościach" to niewątpliwie musicale, które chwyciły mnie za serce i przeniosły w magiczny świat wyobraźni.
Jednak mój ukochany, cudownie bliski mi musical nosi zupełnie inny tytuł...

Świat się zmienia,
Padają mury, otwierają się granice
Teatr też się zmienia
Niezmienne pozostają tylko marzenia…
… marzenia młodych ludzi, nasze marzenia

"Metra"- najpopularniejszego polskiego musicalu nie trzeba nikomu przedstawiać. Żaden teatr dawno nie zaserwował nam dania tak smakowitego. Buffo stworzył dzieło innowacyjne i nie zawiódł.
Musical przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Przedstawienie jest świeże, rewolucyjne, a swoją wolność (także artystyczną) manifestuje w oszałamiający sposób, który niezmiennie, od kilku lat mnie zachwyca.
"Metro" to niewątpliwie wielkie osiągnięcie polskiej kultury. Żadne polskie przedstawienie dramatyczne, komediowe, operowe, operetkowe, kabaretowe czy rewiowe nie osiągnęło 950 przedstawień, żadne nie było obejrzane przez prawie milion widzów. Jednak "Metro" to nie tylko sukces komercyjny, kasowy. To przede wszystkim ogromny sukces artystyczny! Ambicja, talent i optymizm- niewątpliwe atrybuty tegoż przedstawienia zjednały sobie widzów w całej Polsce, ba! na całym świecie.
Jest tam miłość, szaleństwo i młodość. Jest radość, wesołe dialogi i są refleksje. A to wszystko razem sprawia, że granica między teatrem a rzeczywistością staje się płynna, balansująca na granicy snu i jawy. I właśnie dlatego uważam, że to idealny spektakl do obejrzenia w Ossie. Tam również czas staje się jedynie funkcją rzeczywistości, zdaje się rozmywać, ofiarowując nam cudowne doznania i niezapomniane wrażenia. "Metro" odkryło nieznane dotąd terytoria w teatrze muzycznym. Ja, podążając jego śladami, pragnę poznać nieznane mi miejsce, zachwycający hotel i przeżyć zaskakujące chwile.
napisał/a: candywatch 2012-12-09 18:07
Bal sylwestrowy w Ossie. Piękne wnętrza, zaskakujący luksus i oszałamiająca atmosfera. Do tego wszystkiego moje ukochane musicale uświetniające ten jedyny tak wyjątkowy w roku wieczór i pełną wrażeń noc.

„Upiór w Operze”. Oszpecony muzyk nie pozwolił sobie odebrać kobiety, którą pokochał z taką samą pasją jak muzykę. Anioł Muzyk, geniusz w swojej dziedzinie i młoda śpiewaczka, sopranistka. Historia, która pokazuje, że niemożliwe staje się możliwym. Czyżby sylwester w Ossie też jawił się jako możliwy? Może jest mi przeznaczony? A przeznaczeniem walczyć nie można!

„Moulin Rouge” to z kolei olśniewająca opowieść o miłości i pasji do sztuki. Piękna femme fatale i bogaty książę, zaskakujące perypetie diwy i skandalizujący nocny klub Paryża przełomu XIX i XX wieku. Jak rozstrzygnęły się losy gwiazdy rewii? A jak rozstrzygną się moje? Czy zyskam szansę spędzenia najwspanialszej nocy w moim życiu? Marek Twain powiedział- „Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia.” Dlatego walczę o taką szansę, kolejnego najpiękniejszego dnia mojego życia- najpiękniejszego sylwestra.

„Grease” czaruje nas wspaniałymi piosenkami w wykonaniu Johna Travolty i Olivii Newton- John. Aby zdobyć ukochanego, Sandy- główna bohaterka, z grzecznej panienki zmienia się w jedną ze szkolnych Pink Ladies. Ja również mogłabym z grzecznej panienki zmienić się w szaloną uczestniczkę sylwestra w Ossie. Uczestniczkę o tyle spragnioną zabawy, co zachwyconą miejscem i sylwestrem rodem z Broadway’u!

Na sam koniec mojej opowieści zostawiłam „Burleskę”! Opowieść o Kopciuszku przeniesionym w świat klubu rewiowego niezmiennie łapie mnie za serce i wzrusza. Ali- heroina musicalu, zdobywa szansę na rozwinięcie talentu i urzeczywistnienie swych marzeń. Czy i mi dane będzie spełnić swoje marzenia w Ossie? ;)
napisał/a: candywatch 2012-12-09 18:08
Niezwykle ciekawy wpis ;)
napisał/a: mikuleq 2012-12-09 18:19
„Chicago”, któż o nim nie słyszał? Historia młodej Roxie, która wierzy, że śpiew i taniec odmienią jej życie. Musical, który idealnie wpisuje się w sylwestrowy klimat- kiedy bowiem tańczy się i śpiewa najwięcej i najgłośniej, jak nie w Zakończenie Roku?

Mój drugi faworyt- „Deszczowa piosenka” to niewątpliwie klasyk wśród klasyków. Za każdym razem kiedy pada, wyobrażam sobie, że jestem bohaterką mojego ukochanego musicalu! Musicalu magicznego i intrygującego, a przy tym niezwykle zabawnego i optymistycznego. Dla mnie i wielu innych fanów gatunku stanowi bezsprzecznie najlepsze dzieło wszech czasów. Scena ze stepującym Kellym, który w deszczu śpiewa "I'm singing in the rain" na stałe przeszła do historii kina, a piosenkę podczas ulewy nuci niejeden z nas.
„Deszczowa piosenka” to musical- szlagier, który mogłabym oglądać bez przerwy! Ciekawe dialogi, muzyka wpisująca się w gust nie tylko wyrafinowanych melomanów i interesująca scenografia. Wszystkie te zalety sprawiają, że musical na stałe zagościł w sercach ludzi na całym świecie, również moim.

Nie wyobrażam sobie piękniejszego sylwestra rodem z Broadway’u bez tego dzieła! Wspaniałe wnętrza Ossy, wyjątkowy klimat nastrojowej nocy i „Deszczowa piosenka” to połączenie idealne.
napisał/a: impala713 2012-12-09 18:22
"Moulin Rouge" - bo nie ma drugiego takiego ;)
napisał/a: inia 2012-12-09 21:17
Hotel Ossa wpadł na genialny pomysł, który wyróżnia się na tle tegorocznych propozycji sylwestrowych. Broadway i jego muzyka będzie jego tematem przewodnim, a goście z pewnością będą wyśmienicie się bawić tańcząc, podrygując czy po prostu wystukując rytm do najbardziej znaczących, najpopularniejszych, chwytających za serce piosenek.
Gdybym miała prawo głosy z pewnością wybrałabym repertuar z tych najlżejszych, najweselszych musicali, gdzie miłość i muzyka są tematem przewodnim.
Grease przede wszystkim - znany i lubiany, przeze mnie wprost hołubiony. RockandRoll z pewnością poderwie do tańca i sprawi , że cała sala zawiruje w rytm melodii z szafy grającej :). Summer nights i You're the one that I want to murowane hity, które rozentuzjazmują tłum,jestem pewna, że nawet największe ponuraki ruszą na parkiet. Sam musical być może nie ma skomplikowanej fabuły, ale to właśnie piosenki są jego siłą, bo wprowadzają w tak beztroski, uroczy klimat, że mamy ochotę tańczyć, śmiać się do białego rana.
Dirty Dancing- kolejne piosenki, które po dziś dzień ma na ustach cały świat, bo któż nie zna tej z sceny finałowej - Time of your life. Ja film widziałam wielokrotnie i nadal wzdycham do Patricka Swayze, choć minęło tyle lat. Jako nastolatka mogłam w kółko słuchać melodii z tego kultowego musicalu. Do moich ulubionych należą Be my Baby, Do you love me, Hungry Eyes czy Love is Strange, które idealnie pasują do tańca we dwoje.
Dla mnie to totalny must-have, bez którego myślę, że części uczestnikom czegoś by brakowało.
I ostatni, najnowszy, choć równie ważny Mamma Mia z niezapomnianymi piosenkami ABBY. To byłaby propozycja doskonała dla każdego pokolenia, również tego najmłodszego na imprezie. Abba doskonale wpisuje się w dyskotekowy klimat sylwestrowy, można przy niej tańczyć nie tylko w parach, ale i większych grupach, co jest szczególnie ważne dla osób, które nie pojawią się w towarzystwie męża czy partnera.
To moje typy, bardzo chciałaby sprawdzić, czy się sprawdziły. Byłoby to niezwykłym prezentem dla mojego Towarzysza Życia na 10 rocznicę. Wyobrażacie sobie coś bardziej romantycznego?
napisał/a: jacekm 2012-12-10 08:54
„Sweeney Todd“ to wyjątkowy musical Broadway’owski stworzony przez Stephena Sondheima z 1979 roku. Aktorzy równie często śpiewają, co rozmawiają. Dzieło stało się podstawą do ekranizacji słynnego filmu Toma Burtona. Film Burtona jest ekranizacją popularnego broadwayowskiego musicalu Ale Sweeney Todd gwiazdą popkultury został znacznie wcześniej. Ten demoniczny golibroda - który swoim klientom podrzynał gardła i z pomocą kochanki przerabiał ich zwłoki na smakowite paszteciki - karierę zaczął w 1846 roku jako bohater groszowych powieści sensacyjnych, tzw. Penny Dreadful.
Potem historia jego krwawych zbrodni doczekała się teatralnych inscenizacji (pierwszą wystawiono już w 1847 roku), książkowych przeróbek i filmowych adaptacji. Zaś sam Sweeney przeszedł ostrą metamorfozę – z chciwego psychopaty, który morduje wyłącznie dla pieniędzy, stał się bohaterem tragicznym, który mści się za krzywdy swoje i swoich bliskich.
Reżyser do tej swoistej karuzeli, a może lepiej – fotela, z trupami zaprosił znakomite sławy, zadbał o perfekcyjnie kostiumy i wiernie oddał jego – muzyką i obrazem – klimat dusznego, biednego i ciemnego Londynu z epoki wiktoriańskiej. Co najważniejsze – wygląd aktorów nie łudzi kostiumowym realizmem epoki, od początku mamy do czynienia z przerysowaniem, które przywołuje teatralne decorum.
Mrok, brud, odcienie szarości, chodniki zlewające się budynkami, a te z kolorem nieba, to przestrzeń, po której poruszają się rozgoryczone i złe postacie (pani Lovett i pan T.), które spotkały się chyba tylko po to, aby nawzajem w sobie pielęgnować najgorsze cechy charakteru; skoro wszyscy ludzie potencjalnie zasługują na śmierć, to w pewnym sensie już umarły Benjamin Barker chętnie poćwiczy na nich podrzynanie gardeł, a praktyczna pani Lovett zutylizuje zwłoki z pożytkiem i dla smakoszy pasztecików, i dla podupadającego biznesu.
Na uwagę zasługuje konstrukcja pasożytniczej symbiozy, która łączy głównych bohaterów – każde z nich ma głęboką nadzieję wykorzystać drugie do własnych celów. Łącząca ich relacja jest przy tym do głębi absurdalna i do głębi zabawna: ona dla niego w ogóle jakby nie istnieje, jest dla niego w najlepszym razie niezwykle przydatną właścicielką spalarni zwłok, ona z kolei ma nadzieję pewnego dnia przemienić go w ckliwego amanta. Mało tego – rozmarzone wizje pani Lovett to, w sensie dosłownym, najjaśniejsze, najbogatsze w kolory fragmenty filmu, które na tle powszechnej smuty wywołują równie adekwatne wrażenie, co barwny, wesoły bukiecik na trumnie umarłego.

Charyzmatyczne postacie, cudowne scenerie, sporo dobrej muzyki- to czynniki, które sprawiają, że obraz jest bardzo dobry. Oglądałam go kilkakrotnie i zawsze z chęcią do niego wracam, gdyż szybko dołączył do grona moich ulubionych. Gorąco polecam.
Dlatego nie wyobrażam sobie innego musicalu w sylwestrową noc pełną wrażeń. Czemuż by jeszcze nie stworzyć sobie okazji do dodatkowej dawki niezwykłych emocji? Czemu zamiast nudnych obrazów, które poza śpiewem nie mają żadnej historii do opowiedzenia nie zaryzykować oszałamiającego wulkanu napięcia i akcji?
Pomysłowy sylwester w Ossie, zapewne jedyny z tak niesamowitym tematem przewodnim na całym świecie, piękny hotel z perfekcyjnymi wnętrzami, ludzie pragnący przeżyć najbardziej szaloną noc w swoim życiu… i równie intrygujący musical porywający całe tłumy. Przepis na noc idealną.
napisał/a: drewienko 2012-12-11 15:34
Serce biło mi mocniej, gdy wtopiłam się w atmosferę musicalu Chicago, co działo się pod osłoną nieudanego wówczas mojego związku.
Muzyka rozchodziła się we mnie powoli i oddawała sobą wszystkie skrajnie miotające mną uczucia. Chciało mi się wyć, wyć i wyć - aż "przeskoczyłam" do musicalu "Beksa" - i tam dopiero poległam w swojej rozpaczy... Jednak tak naprawdę te musicale bardzo mi pomogły. Otrząsnęłam się dzięki ich terapeutycznej mocy sprawnego wyrzucenia z siebie niepotrzebnych "treści".
A dzięki, dobremu losowi poznałam dobrego człowieka (który mnie pokochał) i dziś byłoby cudownie razem z nim (i naszą córeczką) zakosztować wielkiego świata i poczuć na własnej skórze, jaką moc mają musicale w przepięknej sali balowej Hotelu Ossa.
napisał/a: miodzianka 2012-12-12 12:58
Z natury jestem romantyczką uwielbiającą musicale bez wyjątku na wiek przeznaczonego filmu.Będąc nastolatką ujrzałam pierwszy raz "Grease"po prostu się zakochałam w tym filmie.Wakacyjna miłość dopada każdego młodego czy starszego.Ukazane dwa światy oczami dziewczyny i chłopaka,przeplatane nie samowitymi piosenkami.Urok lat 70tych,też dodawał wyjątkowego uroku filmu,cukierkowe dziewczyny i twardzi chłopcy zmagający się problemami miłosnymi.Po tylu latach widząc film lub słysząc piosenki dostaję gęsiej skórki.Bo fajnie czasem jest się rozmarzyć i przypomnieć sobie wakacje i tą miłość która miała swój jedyny czar.
Kolejnym filmem jest "Gnijąca Panna Młoda" film rysunkowy z mroczną tematyką,ale potrafiący poruszyć serca,a nawet i rozśmieszyć.Ukazujący skutki obietnic zakochanego młodzieńca.Wiąże się z realiami,bo tak ma co druga osoba.Że kocha się inną,a małym nie takiem trzeba zmienić wszystko,poświęcić się.Idealne dla młodych ludzi,którzy wchodzą w dorosłość.Że za swój czyn trzeba ponieść konsekwencje.Film jest niesamowity mimo,że mroczny,ale nadaje się do oglądania wszędzie i z każdym.