Konkurs "Spotkanie z Cohenem"

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2010-10-08 09:20
Laureaci konkursu

1. bluangel
2. joannas1
3. vulcan
4. ewano7
5. rendus

Serdecznie gratulujemy. Redakcja wyśle informacje o wygranej na prywatną skrzynkę na forum.

Weź udział w naszym konkursie i wygraj płytę "Songs From The Road" Leonarda Cohena.


Zadanie konkursowe:

Wyobraź sobie, że jesteś zaproszona do domu Leonarda Cohena. Puść wodze fantazji i napisz jak wyobrażasz sobie to spotkanie.




Autorki 5 najciekawszych historii zostaną nagrodzone płytą
: "Songs From The Road" Leonarda Cohena!



Laureatów wybiera Redakcja!



Konkurs trwa od 8.10 do 17.10.2010r.



Przeczytaj REGULAMIN KONKURSU
napisał/a: brzozak 2010-10-08 11:34
Leonard otworzył drzwi i uśmiechnął się ciepło. Miał na sobie luźną, lekko pogniecioną koszulę. Zapytał się czego się napiję. Herbaty - tylko to piję odpowiedziałam. Poszliśmy do kuchni i pokazał mi swoje królestwo. Okazało się że oprócz muzyki uwielbia gotować, miał tyle różnych herbat że nie wiedziałam na którą się zdecydować. Zwróciłam uwagę na zioła w doniczkach, które stały na parapecie, zawsze planowałam mieć świeże zioła, ale na planach jak zwykle się kończyło. Leonard zrobił mi zieloną aromatyczną herbatkę w pięknej porcelanowej filiżance. Miała zupełnie inny smak niż te które wypijam co dzień w kubku. Wydaje mi się że filiżanka i klimat kuchni zrobiły swoje.
Leonard pokazał mi obrazy, które zawzięcie kolekcjonuje. Ma bardzo duży zbiór sztuki nowoczesnej i zdradził mi tajemnicę, że może kiedyś zacznie malować. Ma duszę prawdziwego poety. Oglądaliśmy jeszcze stare fotografie, jego rodziców i dalszej rodziny, uwielbiam takie stare zdjęcia . Wtedy właśnie dowiedziałam się że jego ojciec pochodził z Polski. Zawsze będę pamiętać ten dzień, a moja ulubiona piosenka Suzanne będzie mi przypominać to bardzo miłe spotkanie.
napisał/a: justynarojek 2010-10-08 12:42
Leonard wyszedł by mi na spotkanie a ja rzuciłabym się mu w ramiona ponieważ Leonardo każdego traktuje jak kogoś wyjatkowego i dobrze sobie znanego.Leo pokazałby mi cały swój dom i ogród oczywiście bo musiecie wiedzieć,że ogród to jego duma. To w nim zazwyczaj dopada go natchnienie.Później zasiedlibyśmy w altance przy przepysznej aromatycznej kawie i oczywiście dobrym ciastku(oboje mamy do niego słabość)Przy kawce rozmawialbyśmy o życiu, twórczości i upodobaniach.Na koniec Leo wręczyłby mi malutką paczuszkę a w niej bylaby moja ulubiona plyta z imienną dedykacją.
To spotkanie na długo zapadłoby w moją pamięć bo nie znam drugiego człowieka, który byby tak skromny i naturalny jak Leonard.
napisał/a: ~wiewiorczak 2010-10-08 14:05
Leonard przyjechał po mnie liuzyna do której ja weszłam w sukience w kolorze lili.i fioletu on starte dzinsy ,które zawsze działaja na mnie starsi faceci w dzinsach i koszuli ,no własnie koszula w kolorze khaki kraciasta no i brazowe eleganckie buty .przywitałmnie pocałował w reke ,no przeciez na szyję mu sie nie bedę rzucać,no i poijechaliśmy do jego posiadłości wielkiej gdzie nie wiedziałam z wrażenie gdzie mam paczeć ,piekny ogród ,drzewa itp no i ten taras.łał.pózniej udalismy się zwiedzać jego dom w starodawnm drewnianym stylu ,pieknie wykończony ,dużo pokoi oraz salonów ,ładnie dobrane meble i dodatki ,obrazy,fortepian no i nagrody ,wielkie duże okna na swiat i ogród -dech zpiera ze wzruszenie ,zwiedzilśmy studio nagrań oraz pokazał mi teksty piosenek ,wiersze które razem czytaliśmy ,duzo smiechu i zabawy ,nastepnie udałam sie z Leusiem do ogrodu gdzie wypilismy herbatkę oraz jakieś winno z jego winnicy a przy okazji kolacyjka czyli grillek 9karczuś z ananasem ) niam niam ,czyli zwykła tradycyjna kolacyjka ,no ze spotkania zrobiłam sterte zdjęc na pamiatke oraz dostałam tomik poezji jego nowych wierszy wraz z dedykacja ,na pamiątkę ,
SKROMNOŚC I INTELIGENCJA LEONARDA URZEKLA MNIE I TO CHYBA ZAPAMIĘTAM SOBIE NA ZAWSZE Z TEGO SPOTKANIA.
bluangel
napisał/a: bluangel 2010-10-09 08:38
Leonard zadzwonił do mnie i umówił się na spotkanie w Montrealu w miejscu gdzie się urodził.
Czekał na mnie na lotnisku . Był elegancko ubrany ,w ręku trzymał jedną białą różę którą otrzymałam po przywitaniu.
Zaproponował spacer po ulicach Montrealu :) z czego byłam bardzo zadowolona . Uwielbiam zwiedzać ...
Pokazał wiele zabytków i nowoczesnych budowli , między innymi Oratorium Świętego Józefa,Ratusz miejski ,Lożę masońską oraz przepiękny stadion.Kiedy byliśmy już zmęczeni zwiedzaniem ,zaprosił mnie do małej przytulnej kawiarenki
zamówił przepyszny deser i butelkę pół słodkiego wina.Ponieważ jestem fanką Cohena ,zadawałam mu mnóstwo pytań .
A on cierpliwie odpowiadał ....Dowiedziałam się że pochodził z żydowskiej rodziny , jego ojciec pochodził z Polski a matka z Litwy.Opowiadał też o swoich pasjach pisaniu , muzyce ....
Zwierzył mi się , że wziął się za śpiewanie, gdyż trudno było wyżyć z pisania .
Pochwalił mi się odznaczeniem Order of Canada które otrzymał od gubernatora kanady za wybitny wkład w rozwój kanadyjskiej kultury.
Po skończonej pogawędce Leonard wziął taksówkę i odwiózł mnie do hotelu . Na koniec poprosiłabym by zaśpiewał dla mnie jakąś piosenkę. I zaczął po cichu nucić .....“Go no more a-roving” ..co znaczy "więc się spacerów skończył czas”
W swoim czasie dedykował ten utwór nauczycielowi a zarazem wieloletniemu przyjacielowi. Teraz zaśpiewał ją dla tylko mnie .....
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2010-10-09 16:20
Cały wieczór dla mnie śpiewał i uśmiechał się przy tym aktorsko i nieziemsko uroczo ..a ja rozpływałam się słysząc jego głos i widząc jak otwiera swoją duszę ..
cohenna
napisał/a: cohenna 2010-10-09 17:14
Redakcja napisal(a): Zadanie konkursowe:

Wyobraź sobie, że jesteś zaproszona do domu Leonarda Cohena. Puść wodze fantazji i napisz jak wyobrażasz sobie to spotkanie.





Gadali byśmu :) tak, jak potrafią tylko gadać ze sobą cohenna z Cohenem :D:D:D
napisał/a: Justi1983 2010-10-09 21:28
Pukam do drzwi, które po chwili uchylają się, a w progu stoi uśmiechnięty, starszy pan, ale po rysach jego twarzy od razu odgaduję, że za lat swojej młodości musiał być przystojnym mężczyzną, a do tego intelektualistą. Następnie Leonard zaprasza mnie do salonu, gdzie rozpoczynamy pogawędkę o poezji, muzyce i o życiu. W głębi duszy myślę sobie: "Taki znany człowiek, a w ogóle nie gwiazdorzy. Spoko gość". Podczas tej wciągającej rozmowy, mam okazję zapoznać się z jego twórczością, która nigdy nie ujrzała światła dziennego, lądując w szufladzie - tomikami bardzo osobistych wierszy. Czuję się wyróżniona, że to właśnie ja - członkini fanklubu Cohena w Polsce, dostąpiłam zaszczytu przeczytania tych poetyckich perełek. Potem razem z Leonardem udajemy się do przyciemnionej sali, gdzie mam być jedną z uczestniczek najmniejszego koncertu świata. Moja radość dosięga zenitu, kiedy mój idol podczas występu dedykuje mi moją ulubioną piosenkę z jego całego repertuaru, a mianowicie: "In my secret life". Ach, co to był za dzień!
napisał/a: jaga12Xj1 2010-10-10 09:48
Mnie Się Wydaje że Była By To Naprawdę Piękna Chwila Być U Kogoś Takiego Sławnego W Jego Pięknym Domu I Rozmawiać Z Nim
napisał/a: kropelka551 2010-10-10 21:26
Na spotkanie z Leonardem Cohenem ubrałabym czarną długą suknię oraz biżuterię z turkusami. Przywiozłabym przygotowane przez siebie polskie danie – pierogi :). Po posiłku oraz miłej konwersacji, poprosiłabym gospodarza, aby zagrał na fortepianie i zaśpiewał dla mnie przynajmniej jeden ze swoich utworów, nalegałabym oczywiście o „In My Secret Life”, bo to jest moja ulubiona piosenka. Miałabym w torebce zeszyt z moimi wierszami, który chowam w szufladzie. Gdyby Leonard zgodził się posłuchać mojej poezji i ją ocenić to byłabym zachwycona. A ja z przyjemnością posłuchałabym jego poetyckiej i pisarskiej twórczości.
Taka wymiana naszych myśli, uczuć i emocji spisanych kiedyś na kartkach papieru…
To spotkanie to byłoby najcudowniejsze doświadczenie, ale jak na razie to tylko marzenie…
napisał/a: izka_88 2010-10-10 23:07
Kiedy dowiedziałam się, że wygrałam zaproszenie do domu tak sławnej osoby jak Leonardo Cohen osłupiałam. Jestem z natury bardzo nieśmiałą osobą, ale również jak Cohen mam dusze artystki, więc liczyłam, że znajdziemy wspólny język porozumienia. Kiedy wyleciałam samolotem byłam w szampańskim humorze. Do Pireusu doleciałam bez problemu jednak na Hydre – włoską wyspę – można dostać się tylko wodolotem. Było to dla mnie kolejne nowe doświadczenie. Podróż trwała 8h jednak kiedy dotarłam na miejsce zostałam oczarowana. Magiczne małe wąskie uliczki ze wznoszącymi się na pagórkach urocze domki. Chodziłam po wyspie chcąc nacieszyć się tą chwilą. Od razu zrozumiałam skąd czerpał inspiracje Leonardo. Kiedy doszłam do umówionego miejsca czekał już tam mój partner na wieczór. Jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałam go na osiołku. Okazało się, że jest to podstawowy środek transportu na wyspie. Ku mojej uciesze także ja dostałam swojego osiołka. Dom Cohena nie wyróżniał się niczym wśród innych. Lecz w środku czuć było wpływ oryginalnej, twórczej duszy. Odświeżyłam się po podróży Cohen zrobił kakao i usiedliśmy na balkonie z widokiem na port pośród zapachu świeżych ziół. Opowiedziałam moją historię jak to marzę o pisaniu i pokazałam szkice. Cohen mnie pochwalił i kazał dążyć do celu potwierdzając tą tezę swoją historią. Kiedy przestaliśmy rozmawiać zorientowaliśmy się, że już dawno jest ciemno. Na miłe zakończenie usiedliśmy przed fortepianem i Cohen zaśpiewał akompaniamentując. Po raz kolejny zakochałam się w tym basowym głosie. Niechętnie kładłam się spać.
Rano ku mojemu zaskoczeniu obudził mnie zapach kawy i świeżej bagietki. Po śniadaniu Leonardo zaplanował spacer po wyspie. Oprowadzając mnie opowiadał zabawne anegdotki.
Byłam pod wielkim podziwem wszechstronnych zdolności Cohena.
Jakże wielki żal było opuszczać takie wspaniałe miejsce i jeszcze wspanialszego człowieka.
joannas1
napisał/a: joannas1 2010-10-11 16:28
Pewnego dnia na forum Polki.pl został ogłoszony konkurs, gdzie główną nagrodą było zaproszenie do domu Leonarda Cohena. Moja odpowiedź spodobała się redakcji na 2 miejscu. Nagroda, o której tak marzyłam, przepadła jak kamień w wodzie. Jednak po dwóch tygodniach znalazłam list w skrzynce. Nadawca: Leonardo Cohen. Adresat: Ja. Hmm... pomyślałam, chyba jakaś pomyłka. Otworzyłam od razu list i przeczytałam. Pisał do mnie sam Leonardo Cohen!!! W związku z tym, że osoba, która wygrała konkurs nie zgłosiła się w ciągu tygodnia, a wiec nagroda przeszła na mnie. Nie mogłam w to uwierzyć!
Zostałam oficjalnie zaproszona do domu Leonarda Cohena! Wooow! :)
W liście zawarty był także bilet na samolot. Z lotniska odebrała mnie limuzyna, która zawiozła mnie do jego domu. Drzwi otworzyła mi jego sprzątaczka. Powiedziała, żebym rozgościła się w salonie, gdyż jestem wcześniej niż planowano, a Leonardo nie wrócił jeszcze z przejażdżki konnej.
Podała mi kawę i ciasteczka z syropem klonowym. Po niedługim czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam i szybko i sama je otworzyłam.
To niesamowite przeżycie otworzyć drzwi Leonardowi w jego własnym domu.
Nie wiem jakim cudem, ale od razu mnie poznał. To ta jego intuicja... Patrzyliśmy na siebie tak z 2 minuty w milczeniu. Następnie ujął moją rękę i delikatnie musnął wargami. Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Czułam się jak w bajce, w której gram główną rolę. Usunęłam się z przejścia, by mógł wejść do środka. Za nim wszedł inny mężczyzna, trzymający w ręku piękną falbaniastą suknię błękitnego koloru. Była piękna... marzyłam o tym, żeby była moja. Leonardo zaprosił mnie do salonu, gdzie spędziliśmy miły wieczór przy rozpalonym kominku i czerwonym winie. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Następnie zjedliśmy kolację, tylko my we dwoje. Było naprawdę uroczo. Gdy żegnaliśmy się do snu, wręczył mi tą błękitną suknię i powiedział, żebym pojawiła się w niej jutro na balu, który organizuje z okazji mojej wygranej w konkursie i mojego przybycia. Przez 5 minut nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa... Uśmiechnął się i powiedział, że nie muszę mu dziękować. Następnie odszedł do swojej sypialni. Ja zostałam zaprowadzona przez sprzątaczkę do mojego pokoju. To była najlepsza noc w moim życiu. Noc w domu Leonarda Cohena...