Konkurs „Gładka rewolucja”

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2010-05-13 15:30
Wiosną chętniej nosimy spódnice i pokazujemy nogi, a im bliżej lata i wizyty na plaży, tym więcej z nas myśli o pielęgnacji okolic bikini. Zadbaj o to, by wszystkie partie twego ciała były piękne i zadbane. Aby ci w tym pomóc, przygotowaliśmy konkurs, w którym możesz wygrać jedną z maszynek Wilkinson Quattro for Women Bikini. Wystarczy, że odpowiesz na następujące pytanie:

Z jakiej, najbardziej zaskakującej sytuacji, spódnica wybawiła cię z opresji?
Swoją odpowiedź krótko uzasadnij i zamieść we właściwym wątku konkursowym.

Nagrody to 10 zestawów Wilkinson Quattro for Women Bikini (maszynka i wkłady)


Konkurs zakończony!

Nagrody otrzymują:
JoliePerleRare
justimic
eh_to_tylko_ja
bluangel
portretete
diana171615
Ona12345
Paulina804
aniula2000
summer_123

Gratulujemy!
[LEFT]


Dowiedz się więcej o "Gładkiej Rewolucji" ---

[/LEFT]


Już od maja na polskim rynku pojawiła się pierwsza maszynka przeznaczona do pielęgnacji okolic bikini. Dzięki Wilkinson Quattro for Women Bikini panie będą mogły zadbać o podbieliźniany image.


Tę wyjątkową maszynkę systemową, typu 2 w 1, stworzono specjalnie z myślą o delikatnej skórze i kobiecych kształtach pań. Jej unikalna konstrukcja pozwala na szybkie i wygodne golenie, a wbudowany na końcu maszynki trymer umożliwia stylizowanie fryzur intymnych. Cztery ultracienkie ostrza i dwa szerokie paski nawilżające zapewniają Wilkinson Quattro for Women Bikini łatwe i bezpieczne poruszanie się po delikatnej skórze linii bikini, nóg oraz pach. Z tyłu maszynki umieszczono specjalny, wodoodporny trymer z trzema regulowanymi poziomami strzyżenia, dzięki któremu okolice bikini będą zadbane. Szeroka, gumowa i wodoodporna rączka maszynki zapewnia precyzję ruchów podczas używania maszynki pod prysznicem.




Na zdjęciu: Nagroda w naszym konkursie - maszynka Wilkinson Quattro for Women Bikini, która umożliwia golenie wszystkich partii ciała.

Przed przystąpieniem do konkursu zapoznaj się z regulaminem>>>
napisał/a: jaga12Xj1 2010-05-13 16:28
tak naprawdę to ja tylko latem depiluje a tak to chodzę tylko w spodniach
JoliePerleRare
napisał/a: JoliePerleRare 2010-05-13 20:31
Spódniczka, czy spodnie? - oto pytanie, które zadawałam sobie wybierając się na lotnisko, by przywitać mojego chłopaka (dziś narzeczonego), który wracał po miesięcznym pobycie za granicą. Ech, do spódnicy trzeba najpierw zająć się depilacją, za to na obcisłe spodnie było tego dnia stanowczo za gorąco. Wygrała spódniczka - moja ulubiona, obcisła na wysokości bioder i z kilkoma falbanami poniżej. Pobiegłam do łazienki, pianka do golenia, maszynka w dłoń i do dzieła ;) Chwilę potem siedziałam już w autobusie na lotnisko.
Samolot się spóźniał, a tęsknota dokuczała coraz bardziej. Wreszcie go ujrzałam, serce zabiło jak szalone więc pobiegłam w jego stronę i - czując się przez chwilę jak postać z filmu - skoczyłam w jego stronę oplatając go dłońmi i nogami.
Głośne trrraaaach!!! rozległo się gdzieś za moimi plecami i poczułam tylko jak zalewam się rumieńcem ze wstydu :o . Mój chłopak za to dostał takiego ataku śmiechu, że nawet nie był w stanie mnie pocałować na powitanie.
Oceniłam straty: spódniczka rozdarła się na całej długości pośladków dokładnie ukazując moją bieliznę.
Mimo wszystko w tym momencie ucieszyłam się, że wybrałam spódniczkę a nie spodnie. Wyszłam z opresji obracając spódniczkę tak, by rozdarcie wypadało na boku i zasłoniłam je torebką :cool: ze spodniami nie byłoby to możliwe...
paulina804
napisał/a: paulina804 2010-05-13 21:47
Spódnica wybawiała mnie z opresji wiele razy, ale najbardziej zaskakującą sytuacją był niewątpliwie egzamin na który...wybrałam się w spodniach. I kiedy powoli, choć nieuchronnie zbliżała się moja kolej na moich spodniach wylądował....błyszczyk koleżanki! Niestety, zmycie go było niemożliwe, a tłusta konsystencja kosmetyku tylko pogarszała plamę na śliskim materiale. Wtedy koleżanka wpadła na pomysł, żebym pożyczyła od niej spódnicę. Zgodziłam się, mimo, że wchodziłyśmy na egzamin jedna po drugiej i na przebranie miałam tylko chwilkę. Mimo to, udało się! Dodatkowo spódnica chyba podwyższyła moje noty u egzaminatorów bo zdałam na 5!
napisał/a: weronika1984 2010-05-13 21:57
Mnie spódnica uratowała przed własnym, złym nastrojem i prawdopodoną poprawką. Rano biegłam na zajęcia, budzik nie zadzwonił. Nagle głośna myśl o egzaminie na 9. Początkowo tylko trochę zdenerwowana, w końcu mam jeszcze pół godziny, mydło do oka, krzywo nałożony podkład, włosy nie chcące się ułożyć, niemożność znalezienia gumki by je spiąć. Oceniając możliwości manualne tego ranka,z tuszowania rzęs już zrezygnowałam. Na szczęście, wieczorem przygotowałam sobie spódniczkę na egzamin. Prosta, fason tulipana, szara. Do tego satynowa koszula, wysokie szpilki i pomknęłam. Dwadzieścia metrów - robotnicy, dziura w drodze. Myśle, no to 3-2-1...(Proszę Panowie.. zapraszam do komentarzy). Gwizdy, Świsty i uwagi na temat nóg :). Ale nie byli to czterdziestoletni, znudzeni małżeństwem tatuśkowie, ale jakby to powiedziała moja babcia - przystojni młodzieńcy. + 20 do poczucia własnej atrakcyjności. Nna egzaminie dostałam pytanie - optymista kto to taki? Panie profesorze, od strony empirycznej, to ktoś kto nawet ma mydło w oku czy włosy nie dające się rano ułożyć...
W spodniach nie byłoby to możliwe.
napisał/a: kropelka551 2010-05-13 22:45
Byłam na wieczorze panieńskim u koleżanki. Ubrałam czarną krótką obcisłą spódniczkę z zameczkiem z tyłu. Poprawiając makijaż w toalecie zauważyłam że zamek się zepsuł, a że akurat wtedy ktoś wchodził, zwróciłam tylko uwagę na spódniczkę w kratkę. Podenerwowana od razu mówię: „Ładną masz spódnicę. W mojej zamek się zepsuł. Ja to zawsze mam pecha, nigdy nie mogę dobrze się bawić…”
Po chwili ciszy, zobaczyłam, że mówię do faceta w spódnicy. Jak się później okazało był to striptizer w stroju Szkota. Nawet podczas „występu” chciał mi pożyczył swoją spódnicę :) Jednak bawiłam się bardzo dobrze :)!
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2010-05-14 11:06
SPADAJĄCA SPÓDNICZKA = SUKCES !


Zawody taneczne - parę dobrych lat temu,ah tęskni się,tęskni .

Wsiadłyśmy z dziewczynami do pociągu i ruszyłyśmy w stronę krk,bo tam miały

odbyć się nasze kolejne zawody cheers.

Nowe stroje,uszyte przez nas- czarne w mocno kontrastującym różem,a

dokładniej,sportowe bluzki + spódniczki - standardowe cheerleaderki ;)

Każda z nas posiadła również taką samą czarną sportową bieliznę tj.majtki w

stylu bokserek oraz biustonosz prawie jak krótka bluzeczka,co by nam

podczas różnych wygibasów nic nie było widać;P

Pech jednak chciał,iż trenując tygodniami przed występem,nie tańczyłyśmy w

nowo-uszytych strojach.

Cóż,zadowolone z nutką stresu ale też motywacją rozpoczęłyśmy show ;P

Wszystko super,idzie gładko,wtapiamy się w muzykę i rytm,kiedy nadeszła

moja kolej zrobienia gwiazdy(troszkę w tylu salta),no to do dzieła - hu! udało się

..lecz kiedy wylądowałam moja spódniczka nie znajdowała się na biodrach a

pod pachami !!

Stoję w bezruchu zawstydzona w bokserkach .. kompletnie nie wiedząc co

robić, postanowiłam ściągnąć spódnicę,która robiła mi za podwójną bluzkę:P

Dziewczyny,widząc to,zrobiły dokładnie to samo! po kolei ściągały

spódniczki,tańcząc przy tym i machając nimi w rytm muzyki ..dzięki czemu w

oczach yuri byłyśmy pomysłowymi nastolatkami,które zrobiły niezłe

przedstawienie wraz ze zmiana

stroju.akurat przy zmianie piosenki ;P



I tak kończy się moja historia ze spódniczką,dzięki której cała nasza drużyna wygrała 1 miejsce !! Publiczność szalała,a oceniający wyróżnili nas za znakomity układ taneczny ,a przede wszystkim kreatywność,refleks i pomysł !!

Ps.spódniczkę mam do dziś ;P


napisał/a: Liliana08 2010-05-14 12:58
Byłam typową dziewczyną, która uwielbiała dżinsy, jednak ten zaskakujący dzień sprawił, że coraz częściej zakładam spódniczki.
Wspólny weekend u mego Ukochanego sprawił, że założyłam spódniczkę i sexi bluzeczkę.
Około godź. 16-ej dzwoni telefon, w którym to kuzynka mojego Ukochanego zaprosiła nas na urodziny, które właśnie oragnizowała w restauracji i jak to bywa z mężczyznami, którzy zawsze chętni na imprezowanie nie pytając mnie o zdanie odpowiedział stanowczo "TAK BĘDZIEMY ZA GODZINKĘ " , w pierwszym momencie oniemiałam, przecież nie jestem w domu i co ja teraz na siebie włożę :eek:, jednak po ochłonięciu zdałam sobie sprawę, że wcale źle nie wyglądam o czym przekonywał mnie mój Narzeczony ;).
Myślę, że to proste uzasadnienie a zarazem nadzwyczajny przykład byśmy my kobietki zakładały często spódniczki bądź sukienki, bo przecież w dżinsach nie wypada się pokazywać w restauracji na takiej uroczystości, a zabawa była naprawdę znakomita :).
Dlatego dbajmy nie tylko w weekendy ale i każdego dnia o nasze gładkie nóżki i nie wstydźmy się ich pokazywać i zakładać spódniczki, które niejednokrotnie mogą nas wybawić z opresji :). Przecież lubimy zwracać na siebie uwagę ;).
justimic
napisał/a: justimic 2010-05-14 13:48
Ojjjjjj wybawiła mnie ta spódniczka, wybawiła;)

Mąż awansował w pracy i po raz pierwszy zostaliśmy zaproszeni na uroczystą kolację z jego współpracownikami. Akurat tyle co urodziłam synka, więc moja figura pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Postanowiłam jednak wrócić do poprzedniej i nie kupować nowych ubrań. Wcisnęłam się w sprawdzone czarne spodnie i nałożyłam na nie taką mini spódniczkę z tego samego materiału, dzięki czemu zakryła pupę i najgorszy fragment ud. Na górę włożyłam piękną atłasową bluzkę w kwiaty z głębokim dekoltem (a jako karmiąca mama miałam co pokazać) i ruszyliśmy na przyjęcie. Wszyscy byli mili, sympatyczni, cała uroczystość na najwyższym poziomie, pyszne jedzenie i każdy chciał nas poznać. Uznałam, że świetnie nam się rozmawia i robimy dobre wrażenie aż nie usłyszałam trzasku moich spodni w kroku, gdy z impetem usiadłam. W całym tym hałasie nikt nic nie zauważył ale mnie chciało się płakać. Stwierdziłam, że pójdę do domu ostatnia, jak już wszyscy wyjdą, by nikt nie oglądał mojego nagiego tyłka, gdy mój mąż wystąpił z przemówieniem i zaprosił mnie do siebie na środek! Chciałam zapaść się pod ziemię. Ale, cóż wstałam, naciągnęłam te moją mini i poszłam i nikt niczego nie zauważył. Jednak do końca wieczoru wolałam już siedzieć na tyłku.
gesty22
napisał/a: gesty22 2010-05-14 14:24
.
Uratowałam tradycje rodzinną i zyskałam uśmiech mamy.

Brzmi tajemniczo ?
Tradycyjnie na święta została wyjęta stara zastawa, bardzo pięknie i równie delikatna, także zaraz po zjedzeniu jest ona myta i wycierana by sie nie stłukła. Jakie było moje zdziwienie, gdy poczułam, że ręcznie zdobiona sosjerka wyślizgnęła mi się z ręki i leci w dół. Instynkt zadziałał i podświadomie rozszerzyłam kolana. Uratowałam tradycje rodzinną i zyskałam uśmiech mamy.
gesty22
napisał/a: gesty22 2010-05-14 14:27
.
Uratowałam tradycje rodzinną i zyskałam uśmiech mamy.

Brzmi tajemniczo ? Tradycyjnie na święta została wyjęta stara zastawa, bardzo pięknie i równie delikatna, także zaraz po zjedzeniu jest ona myta i wycierana by sie nie stłukła. Jakie było moje zdziwienie, gdy poczułam, że ręcznie zdobiona sosjerka wyślizgnęła mi się z ręki i leci w dół. Instynkt zadziałał i podświadomie rozszerzyłam kolana. Uratowałam tradycje rodzinną i zyskałam uśmiech mamy.
napisał/a: eh_to_tylko_ja 2010-05-14 15:03
Taką sytuacją, bez wątpienia zaskakującą, w której uratowała mnie spódnica, była przygoda, która miała miejsce zeszłego lata.
Nadszedł upalny weekend. Zdecydowaliśmy z moim narzeczonym, że pojedziemy nad Zalew, który jest na obrzeżach naszego miasta, żeby się pokąpać. Zawsze, gdy jechaliśmy tam we dwoje pojawiał się problem: jak tu pójść popływać skoro ktoś musi pilnować komórek, portfeli itp??? Ja nie przepadam za smażeniem się na plaży więc postanowiliśmy, że tego dnia uwalniamy się od komórek: bierzemy tylko ręczniki, bieliznę na zmianę, coś do picia i 4 bilety komunikacji miejskiej. Jako, że jechaliśmy bardziej pływać niż leżakować, włożyłam kostium 1-częściowy, w którym pływa się swobodniej niż w bikini, na to bluzeczka i długa do kostek, przewiewna spódnica.
Gdy już byliśmy na miejscu, zauważyliśmy, że niebo zaczyna się chmurzyć jednak to nas nie zraziło - wybraliśmy dosyć odludne miejsce i pobiegliśmy do wody, zostawiając przy brzegu ręczniki i ubrania na które cały czas "mieliśmy oko". Nie minęło jednak wiele czasu, jak zerwał się bardzo silny wiatr i zanosiło się na burzę - postanowiliśmy wracać, zwłaszcza, że byliśmy zdani na komunikację miejską... Gdy wróciliśmy na brzeg mój narzeczony zrobił mi parawan z ręcznika, bym mogła zmienić mokry kostium na suche ubrania. Jakież było moje zdziwienie, gdy pośród pozostawionych ubrań nie było śladu po mojej bluzce!!! :eek: Czy to wiatr ją porwał? Czy ktoś ją sobie "pożyczył"? - nie wiem. Jedno było pewne: nie nogę wracać ani w mokrym kostiumie (zwłaszcza, że zaraz zrobiłaby się plama na spódnicy) ani w samym biustonoszu!!! Z tej opresji wyratowała mnie moja długa spódnica, którą naciągnęłam na biust i przepasałam paskiem "ukradzionym" mojemu narzeczonemu. Dzięki temu wróciłam do domu nie robiąc z siebie pośmiewiska, a co ciekawsze, moja "nowa sukienka" całkiem fajnie się prezentowała ;)