Niezdrowa sytuacja

napisał/a: Kasia207 2007-10-08 09:38
Hej. Mam problem i do końca nie wiem jak sobie z nim poradzic? Od jakiegos czasu, moze roku nie układało mi sie z moim chłopakiem, w sumie to juz teraz byłym. Ja wciaż o nim mysle ale czasem jak jestem sama to mi strasznie smutno. On od dłuzszego czasu mnie olewał, jezdził na imprezy z kolegami, zadko sie ze mna widywał a jak juz sie spotkalismy w weekend to albo z jego kolegami i zadko kiedy bylismy sami. No ale coz kochałam go i godziłam sie na to czasem mi to przeszkadzalo a czasem było ok. Od pewnego momentu tez zaczełam zyc włsnym zyciem i spotykałam sie z kolezankami, myslałam ze moze wtedy otworzy oczy i moze sie troche zmieni,ale niestety.Było wiele sytuacji kiedy to on mi mowił ze mnie nie kocha i ze juz nie chce ze mna byc a pozniej sie zawsze schodzilismy. Czasem ja wyciągałam pierwsza reke bo bałam sie ze go strac, tak bardzo go kochałam. Było pare razy kiedy to on prosił zeby ja do niego wróciła, a ja oczywiscie miekłam i zawsze do niego wracałam. A jelsi sie rozstawalismy to tylko dlatego ze mu zawsze co sie pasowało, albo koledzy przyechali albo nie wiem......... Czasem miałam nawet wrazenie ze jestem na jego kazde zawołanie. I chyba tak było, miałam do niego straszna słabosc. I zrywał ze mna tak przez rok az w koncu za któryms kolejnym nie wiem moze 20 razem napisł mi ze nie chce mnie ranic, ze bedac ze mna bedzie mnie krzywdził bo myslał ze mnie kocha ale teraz wie ze nie kocha.Nawet nie chciał sie ze mną zobaczyc i porozmawiac szczerze dlaczego? Ja chciałam usłyszec to z jego ust i szczerze porozmawiac a on napisał ze nie chce sie ze mna spotkac bo ja bede płakac a on nie moze na to patrzec i ze napewno bede próbowac go przekonac do siebie a on nie chce. To przesałam nalegac na spotkanie, chodz czułam ze wiele by mi pomogło, ale coz. Z jednej strony moge sobie pomyslec ze juz tyle razy do siebe wracalismy ze teraz pewnie tez wócimy, ale wydaje mi sie ze teraz to juz jest tak naprawde bardzo na powaznie. Na początku byłam załamana, nie mogłam sobie wyobrazic zycia bez niego, dla mnie nie musilismy sie widywac codzienie, wystarczył ze wiedziałam ze jest i był mi dobrze. Teraz jakos sobie radze. Czasem płacze kiedy za duzo mysle i wspominam, ale zastanawiam sie dlaczego nie mogł patrzec na to jak bym płakała, mi sie wydaje ze jak kogos sie nie kocha to w sumie jest mu to obojetne czy ktos płacze czy nie? A on na to nie chciał patrzec i co zrobic kiedy on sie odezwie, nie wiem czy w ogole sie odezwie, ale jesli co wtedy kiedy znowu zmiekna a on to wykorzysta? Nie wiem co robic powinnam byc stanowcza a nie jestem. Doradzcie cos? Bede wdzieczna.
napisał/a: Ankaaaa 2007-10-08 11:47
kasiu a co sie wlasciwie zmienilo? fizycznie to chyba niewiele, nie widzicie sie wcale a wczesniej widzieliscie sie rzadko.i nie sami.poza tym,ze go kochasz,chcialabys miec takiego meza?ojca swoich dzieci?
brakuje Ci chyba pewnosci,ze ktos z Toba jest i takiego poczucia bezpieczenstwa, ale z nim tego nie bedziesz miec.zawsze bedziesz myslec kiedy nastepnym razem mu cos odstrzeli i z Toba zerwie.sprobuj byc stanowcza, na pewno Ci sie uda.to nie byl dobry zwiazek.ja tez taki kiedys mialam.poki myslisz logicznie to sprobuj sie z tego wygramolic.bo potem jak spedzicie razem kolejne lata to juz nie tylko bedzie was laczylo przywiaanie, ale tez czas - i bedzie coraz trudniej.
pozdrawiam! dasz sobie rade