Warto czekac na wielka milosc?Opiszcie swoje historie!

napisał/a: veronika5 2007-07-24 18:20
Czesc!

Jestem tu swiezynka,forum bardzo mi sie podoba i widze ze kobitki madrze piszecie wiec i ja prosze o porade...
Opiszcie mi swoje historie-czy tez mialyscie watpliwosci,czy czeklayscie czy nie,jak znalazlyscie swoja milosc...

Moja historia jest taka:

Bylam z chlopakiem 4 lata...Rozstalismy sie jak mialam 20lat.Mimo to mielismy wielkie plany-slub,dzieci,dom...Po czasie spostrzeglam ze traktuje go tylko jak przyjaciela..Nie mialam w ogole ochoty na jakiekolwiek zblizenia z nim..Wszytsko sie zaczelo psuc-nie mielismy do siebie cierpliwosci,draznila nas nasza obecnosc.Rozstalismy sie.Potem przez ponad rok nikogo nie mialam.Az spotkalam jego-faceta starszego o 12 lat...Bardzo,bardzo zawrocil mi w glowie...Zakochalam sie w nim ale widocznie szybko sie mna znudzil bo nic z tego nie wyszlo...Mimo to caly czas zwodzil mnie,utrzymywal ze mna kontakt,dawal nadzieje,ze moze bedziemy razem..Wiem,ze to moja wina ze mu wierzylam,ale swiata poza nim nie widzialam i bylam gotowa zrobic dla niego wszystko-mialam obsesje na jego punkcie!!!Takie czekanie i ciagla niepewnosc-bedziemy razem czy nie,stany od euforii gdy napisal sms-a do wrecz poczatkow depresji wyniszczaly mnie bezlitosnie...
Po roku oprzytomnialam..zdalam sobie sprawe,jak bardzo mna manipulowal..Nie chce go oskarzac o cale zlo bo-jak mowilam-to moja wina ze bylam tak zaslepiona ze nie widzialam co sie dzieje i jak on ze mna postepuje...
Po tym wszystkim bylam wyniszczona psychicznie i zdecydowalam ze nigdy wiecej nie chce takiego czegos przechodzic.Postanowilam poszukac sobie mezczyzny,ktory dobrze by mnie traktowal,przy ktorym moglabym sie czuc pewnie i bezpiecznie,ktory dbalby o mnie,kochal i szanowal.Stwierdzilam,ze nie szukam namietnosci i wielkich uniesien bo to tylko przynosi bol i rozczarowanie jak cos sie nie uda...
Znalazlam mezczyzne jakiego szukalam-dobry,kulturalny,czuly..I wszystko byloby super i tak jak chcialam tylko ze po 2 miesiacach mam tyle watpliwosci..

Nie wiem czy dobrze robie wiazac sie z tym czlowiekiem...Nie chce zlamac chlopakowi serca.Boje sie,ze nie bede mogla sie w nim zakochac(prawde mowiac to juz chyba powinnam byc w nim zakochana a tu cos ani widu ani slychu)...Wiem,ze moglabym go pokochac za to ze jest dla mniue dobry itp,ale czy to wystarczy???Czy mozna miec udany zwiazek nie zakochujac sie w tym kims?Gdy nie iskrzy ani troche???

Gdyby jeszcze o to chodzilo ze on cos robi zle...Ale to nie tak...nie mam najmmniejszej rzeczy do ktorej moglabym sie przyczepic!To ze mna jest chyba cos nie tak...

Jestem jeszcze mloda-mam 22 lata...ale nie tak latwo znalezc teraz porzadnego mezczyzne.Nie chcialabym zostawic mojego chlopaka a potem szukac lepszego by nigdy go nie znalezc i zalowac ze kiedys go zostawilam...
Moze ja po prostu panikuje?Moze boje sie dojrzalego zwiazku?
Nie wiem czemu mam tyle watpliuwosci...Moze to nie jest po prostu TEN?
A moze to tylko od nas zalezy kto bedzie dla nas tym kims-tym wyjatkowaym i jedynym..?Moze najwazniejsze jest by ten ktos byl twoim najlepszym przyjacielem...?Wiem,ze seks nie jest najwazniejszy,ale jego brak tez nie jest dobry...Zwlaszcza ze ta druga strona tez ma jakies potrzeby.

Jakie sa Wasze doswiadczenia?Czy tez mialyscie kochane kobitki tak samo?Czy miotalyscie sie i nie wiedzilayscie czy warto z kims zostac czy odejsc i szukac czegos lepszego?Czy tylko wielka milosc daje szczescie czy tez to my sobie to szczescie wypracowujemy dbajac o zwiazek i pracujac nad nim???

A jesli juz czekac na "wielka milosc"-co jesli ona nigdy nie przyjdzie?Przeciez nie kazdemu to jest pisane!...nie chce zmarnowac zycia sobie czekajac na cos co nigdy nie nadejdzie,nie chce tez marnowac i niszczyc zycia komus stwierdzjac po paru latach zwiazku,ze jadnak to nie jest to i nie moge z nim byc...

Pozdrawiam
napisał/a: szprycha173 2007-07-24 18:47
Czy czekać na wielką miłość ??????? Ja sądzę ,że warto. 4lata temu zakochalam sie w chlopaku, to bylo jeszcze w liceum.On nieziemsko przystojny,niedostępny, nieśmiały, dobrze wychowany bożyszcz wszystkich licealistek. Znaliśmy sie tylko z widzenia,nic więcej. Jednak po długich staraniach udalo mi sie z nim poznać i zostac parą, jak moge teraz powiedzieć, przyjaciół.Niestety poza zwyklym koleżeństwem nie moglam liczyć na zbyt wiele.Nadal go kocham i dopiero teraz po długim oczekiwaniu cos sie między nami zmienia.I ciągle pozostaję mi nadzieja, ze to bedzie ta WIELKA MIŁOŚĆ:)
napisał/a: lady 2007-07-24 19:00
Jesteście ze sobą dopiero dwa miesiące, to trochę moim zdaniem za wcześnie na to żeby snuć jakieś poważne plany, decydować się na coś, czego możesz potem żałować. Daj sobie trochę czasu i nie wymagaj od siebie od razu jakiegoś wielkiego uczucia, musisz go "wypróbowac", zobaczyc czy mozesz na niego liczyć, poznac jego poglądy na życie, zobaczyc czy chce tego, co ty. Nic na siłę. Czas odpowie na twoje pytania.
napisał/a: kold 2007-07-24 20:25
Lady mądrze prawi, zgadzam się w 100%. Wydaje mi się, że każda kobieta wie, jaki powinien być "ten" mężczyzna, np. odpowiedzialny, wrażliwy, z pasja... Zastanów się czego oczekujesz od swojego związku i czy Twój chłopak jest Ci w stanie to dać. Pozdrawiam!!
napisał/a: mikusia4 2007-07-24 20:32
popieram zdanie lady. Poczekaj jak dlugo niew wiem tego, ale masz 22 lata, wiec mozesz jeszcze troche poczekac i sie przekonac czy to ta 2 polowka. pozdrawiam
napisał/a: Kasia_20 2007-07-24 21:16
:) Ja też sądzę że warto,choć ja już miałam swoją miłość.Miałam kiedyś taką osobę...Zaczęło się nie winnie on przychodził bo grał w zespole,a próby były w naszym domu,puźniej ja też się tam załapałam.Kiedyś przyjechała do mnie siostra cioteczna i powiedziała że M jej się podoba ja z przekory też tak powiedziałam,potem zaczęłam w to wierzyć i rzeczywiście tak się stało.Różnica wiekowa między nami była wtedy odczuwalna i on starał się o mnie zapomnieć,kiedyś nawet przyprowadził swoją dziewczynę ale ja nie chciałam na to patrzeć a i jemu nie wiodło się w związku.W końcu zostaliśmy parą bo obydwoje nie mieliśmy już siły zaprzeczać że się kochamy.Sielanka trwała przez 2 lata było cudownie do momentu kiedy zginął tragicznie w wypadku samochodowym.Od tej pory nie mam ja już szczęścia w miłości albo poprostu powinnam zostać singlem :)
napisał/a: Trendy5 2007-07-27 12:32
Czesc.
Poznalam mojego meza 10 lat temu. Na poczatku bylo tylko jakies uczucie z jego strony, gdyby nie on, to ja bym nawet nie brala go pod uwage. Zero chemii. Jak dla mnie to byl super kumpel. Zreszta uwazalam ze jest dla mnie zbyt przystojny, zbyt "dobry". Przez długi czas miałam mnóstwo wątpliwości, uważalam ze bardziej jestemy przyjaciółmi niz chlopakiem i dziewczyna. Z czasem go pokochalam, zaczelo mi na nim bardzo zalezec, ale mysle ze trwalo to rok, dwa. Przytulajac sie do niego pytałam siebie: "Czy to TEN?" i raz odpowiadałam "Tak, to ON" a za chwilę myślałam "To chyba nie TO..."
Teraz bo 9 latach chodzenia i roku malzenstwa jestem z nim b. szczesliwa. Nie spotkałam nigdy lepszego faceta. Jestem w nim zakochana po uszy i nie wyobrazam sobie zycia z kim innym. Wiadomo, ze sa lepsze i gorsze dni, ale nie mam zadnych watpliwości.
Moja historią nie chce Ci powiedziec, zebys z nim zostala....
róznie może byc...ale chcialam Ci pokazac ze wielkie uczucie nie zawsze musi sie zaczynac od motylków w brzuchu i wielkiego porywu serca...
pozdrawiam serdecznie.
napisał/a: goldXfish 2007-07-27 13:26
Historia Trendy jest niesamowita. Nadaje się na książkę ;) Kiedyś też chodziłam z ,,bardzo dobrym chłopakiem" , ale był taki ugrzeczniony (nawet w garniturze do mnie przychodził), ze nie czułam sie przy nim swobodnie i skończyłam to. Moim zdaniem na razie są same plusy tej znajomości. Lubicie się i poznajecie. Wczoraj mój U powiedział, ze jestem jego najlepszym kumplem (troche się zdziwiłam, ale chodziło mu o to, że może mi wszystko powiedzieć, nawet więcej niż mówi swoim kolegom). I faktycznie-ciężko jest teraz poznać dobrego chłopaka. Staraj się go poznać jak najlepiej.
napisał/a: monika19765 2007-07-27 15:14
Ja poznałam swojego męża kiedy odbywał zasadniczą służbę wojskową w moim mieście.
Kiedyś jak byłam dziewczynką często przechodziłam obok tej jednostki. Widziałam jak dziewczyny stoją pod płotemi. Myślałam wtedy, że nigdy nie zadam się z żołnierzem. "Nigdy nie mów nigdy" - ktoś kiedyś powiedział A jednak los bywa przekorny. Chociaż serce mówiło że to właśnie Ten to starałam się trzeźwo patrzeć na tą sytuację. Jak wiadomo zwykle jest tak że żołnierz wykorzysta rozkocha i zostawi.
Chciałam tego uniknąć. Zyłam dniem dzisiejszym, cieszyłam się każdą chwilą z nim spędzoną, każdym telefonem. Czas mijał przyszedł dzień kiedy wyszedł z wojska, ale nie wyszedł z mojego serca. Jednak najważniejsze jest to że ja pozostałam w jego sercu. Dzieliło nas ok. 100 km i dużo i mało. Przyjeżdżał co tydzień. Ja jeździłam do niego. We wrześniu minie 12 lat jak sie poznalismy, po ślubie jesteśmy 9. Mamy 2 dzieci. Jest dobrze,czasami są zgrzyty jak w każdym małżeństwie , ale najwazniesze jest to że nadal się kochamy. Oby tak było nadal...
napisał/a: nuguns 2007-07-31 11:57
Poznałam go 5 lat temu moze nie całe 5. Przyszedł z moją owczesną paczką ;) Moze z 13 lat miałam. Nie mogłam na dwór wyjsc bo puzno było a ja małolata oni mieli te 2 lata wiecej Siedzialam wiec w oknie. Siedział osiołek na zaśniezonej ławce. Wogole sie nei odzywał. Tylko czasem zerkał na mnie. Nogi mi na jego widok zmiękły. Tak mi sie spodobał nieziemsko od pocztku. Tak to cukierkowo brzmi pewnie... Stopniowo sie zapoznalismy, 4 lata przyjażni. a nie było lekko wiele sie działo. Z jego strony nic nie było, pozatym za ładna tez nei byłam jak byłam młodsza to musze przyznać chudzinka ze mnie taka... A on cały czas mi sie podobal. Ale nic o tym nie mowiłam, nie lubiałam akcji 13 stolatek z liscikami miłosnymi i podrywem chłopców =P Pewnie widać po mnei było ze mi sie podoba bo chłopcy cos tam snuli podejrzenia hehe potem wsumie przed rokiem ne iwidzielismy sie ponad 6 miesiecy, jakos tak wyszło... Wkońcu sie stesknilismy i umowilismy na rower, tyle sie działo hehe ze przez gg trudno gadac o roznych sprawach... ja przez te poł roku sie bardzo zmieniłam, mozna powiedziec dojrzałam nieco Nabrałam kształtów =P bużka mi zpowazniała.. wogole sie zmieniłam. Mozna to porównac z brzydkim kaczątkiem. Oczywuscie zeby nei było nei uwazam sie za jakąś pieknosc ale jestem z siebei zadowolona. No i zaczelismy sie tak spotykac na wyprawy rowerowe w dalekie i blizsze trasy On zapoznał i zaprzyjaznił sie z moja paczka, z żagli i przez wakacja tak sie to rozwineło ze od początku wrzesnia jestesmy razem... szczesliwi.

Zalezy kto czego szuka w związku. Ja dostałam to czego szukałam. Wielką miłosc, przyjazn, szalenstwo, spoko, bezpieczenstwo ciepło.. ogolnie czue jsie jak w niebie, chociaz przezkody na snie omijają, czasem jakas sprzeczka, problemy ale nam razem bosko =D i oby tak dalej
napisał/a: ~milax 2007-08-02 14:58
Widzę, że jednak nie jestem sama na tym formum z wątpliwościami co do związku:) choć sytuacja inna bo ja jestem w związku ponad 5 lat. Wiesz ja myslę ze swojej perspektywy, że jeśli masz wątpliwości już teraz po takim krótkim czasie to pomyśl co będzie potem? Ja odwrotnie-najpierw kochałam jak szalona motylki itd ale po jakimś czasie to zdechło i tyle poznalismy się dobrze wypłynęły wady nieporozumienia. Jednak nie poddaliśmy się do dziś. Tyle, że wcześniej chyba to on miał wątpliwości wobec mnie (ja czekałam na oświadczyny i kolejny etap w związku) a tu lipa stoimy w miejscu i nuda straszna. Odkąd zdałam sobie z tego sprawę teraz ja mam wątpliwości. Przez to że czułam się nie doceniona straciłam wiarę w siebie i że mogę jescze spotkać miłość. Myślałam, że powinnam tkwić w tym związku bo lepiej nie trafię. A dziś wątpliwości doprowadziły do tego, że myślę o rozstaniu. Dlatego uważam, że jak juz teraz się zastanawiasz i nie jesteś pewna to lepiej daj sobie spokój. Bo jak się to skończy po 5 latach tak jak w moim przypadku to tylko większą krzywdę sobie wyrządzicie. Choć przyznam szczerze, że jeszcze z jednego powodu mam wątpliwości i rozważam rozstanie: poznałam kogoś kto spowodował, że wiarę w siebie i w miłość odzyskałam na nowo. I qrde nawet jesli z tego nic nie wyjdzie to chyba odejde i tak i będę szukać tej wielkiej miłości. Bo teraz z perspektywy czasu wiem, że mój obecny partner nia nie jest. I co z tego jak nie znajdę? Jak przekroczę 35 lat to się zacznę martwić a teraz mam 25 i kupe czasu. Ty także więc nie męcz siebie i jemu nadziei nie rób. myślę, że w końcu każda potwora znajdzie swego amatora. Zastanów się czy jesteś szczęśliwa po prostu:)
napisał/a: myszka_20 2007-08-02 16:12
Ja swojego chłopaka poznałam na festynie u niego w mieście hehe ;) Dzieli nas 18 km. Byłam u babci i mama ze swoją kumpelą wyciagneły mnie na festyn żebym się nienudziła :P Niechciałam iśc z początku bo byłam bardzo zmęczona (byłam po imprezce z piątku na sobote, z soboty na niedziele byłam na dyskotece, a w niedzielę w południe wyjeżdżaliśmy, no i wieczorem festyn ...) ... Byłam mega zmęczona :P Siedziałam sobie przy stoliku i pisałam sms-y, aż nagle podszedł jakiś koleś i powiedział, że jego kolega chciał by mnie poznac. Zgodziłam sie :) chociaż niewiedziałam dokładnie który to jest hehe - szłam na ślepo ;) Wyszedł do mnie, przeszliśmy się, wymieniliśmy numerami i tak o to jesteśmy ze sobą rok :)

Ogólnie, to że się poznaliśmy to totalny przypadek ;) Pamiętam, że niechciałam jechac do babci wtedy, a o festynie to już w ogóle mowy niebyło - byłam tak bardzo zmęczona ... Niedawno się dowiedzieliśmy, że ten koleś który podszedł do mnie abym przyszła był napigulony ... Pewnie gdyby niebył to niezgodziłby się podejśc do mnie i wtedy niepoznałabym mojego chłopaka.